Rozdział 29
O
nie! Całuję się z Wellingerem. Nie ukrywam, że mi się podoba.
Mam wrażenie, że to nie pierwszy raz, że zasmakowałam już jego
ust. Nie, to nie fair wobec Maćka. To jego kocham, nie
Andreasa.
Oderwałam
się od niego, odpychając go obiema rękami.
-
Andreas !
Andreas
odrywając ode mnie swe łapczywe wargi zdołał wyszeptać jedynie:
-Kocham...
Gdy
sprzedałam mu dość mocnego liścia. Z precyzją wymierzyłam w
jego prawy policzek.
-Jak
tak możesz? Dobrze wiesz, że kocham Maćka.. - chciałam
dopowiedzieć „ ...nie ciebie”, lecz głos uwięzł mi w gardle i
słowa te dopowowiedziałam sobie jedynie w myślach.
-
Nieprawda, tobie tylko się wydaje, że go kochasz.. Tak na prawdę kochasz mnie.. zawsze kochałaś i będziesz. - gdy wypowiedział te
słowa ogarnął mnie strach. Byłam w lesie, którego nie znałam.
Sam na sam z człowiekiem, którego właściwie nie znam. Nie mam
pojęcia co robił i co się z nim działo przez te wszystkie lata.
Kto wie czy nie padło mu na głowę. Z jego oczu można było
odczytać obłęd. Chwycił mnie za rękę.
-Andreas
puść – powiedziałam, ale nie zareagował – puść –
powtórzyłam i zaczęłam wykręcać rękę z jego silnego uchwytu.
Jakby nie patrzeć, mimo jego niezbyt muskularnej postury, był
silny. Skoczkowie pracuję dość dużo nad tkanką mięśniową,
choć nie powinni też mieć jej za dużo. Andreas miał idealną
posturę do uprawiania tego sportu. Był wysoki. Zdecydowanie wyższy
ode mnie. Miał umięśnione nogi i ręce. Był bardzo szczupłym i
wysportowanym mężczyzną. Gdy zdałam sobie z tego sprawę, mój
strach sięgnął zenitu, przecież gdyby cokolwiek miało się stać,
nie mam szans. Nie pokonam go, nie mam też szansy mu uciec. Gdy tak
rozmyślałam nad różnymi opcjami Andreas wzmocnił uścisk i
obrócił mnie twarzą do siebie.
-Tosiu,
zrozum, nie umiem bez ciebie żyć.
-Ależ
zrozum, jaa.. kocham Maćka.
-Nie
prawda!
-Andi!
Przestań! To nie ma sensu. Nie będziemy razem!
-Ale
ty nie masz nic do powiedzenia! - te słowa mnie przeraziły. On
oszalał! Jest nieobliczalny.
Nagle
coś zaczęło poruszać się w krzakach,rozproszył się, a ja
wykorzystałam moment jego nieuwagi. Wyrwałam się z jego uścisku i
co sił w nogach zaczęłam biec przed siebie. Nie miałam pojęcia,
w którą stronę mam biec, ale najważniejsze, aby być jak najdalej
od niego.
-Tosiuuu....!
Odwróciłam
się i ujrzałam, że ruszył za mną.
Nagle
wpadłam na drzewa, mocno uderzając głową w wystającą gałąź.
Ja to mam szczęście, już drugi raz dzisiaj. Widziałam jeszcze
przez mgłę jak Andi staje nade mną. Wykrzykując jakieś słowa.
Nie byłam w stanie usłyszeć ich wszysytkich, bo w głowie narastał
ogromny szum. Dotknęłam dłonią skroni. Była mokra i ciepła.
Przysunęłam rękę bliżej oczu, aby spróbować cokolwiek
zobaczyć. To była krew. Byłam ranna...
Więcej
nie pamiętam, odpłynęłam.
Obudziłam
się w szpitalu. Maciek siedział obok łóżka, a Andi stał za
szpitalną szybą.
-Maciek..
zabierzcie go stąd. On jest nienormalny!
-Spokojnie
Tosiu. To on wezwał pogotowie. Powinnaś być mu wdzięczna. To
dzięki niemu żyjesz, gdyby nie on... Ah nawet nie chcę myśleć,
co by się wtedy stało.
Widziałam
jak siadając na krześle, Wellinger perfidnie się do mnie
uśmiechnął.
-Maciek,
ale to przez niego jestem ranna. To jego wina.
-Tosiu
poszłaś biegać, zobaczyłaś kota i zaczęłaś uciekać między
drzewami. Nie zauważyłaś drzewa.
-To
nie tak. Nie rób ze mnie głupiej. Nie uciekałabym przed kotem.
-Pewnie
pomyliłaś go z jakimś leśnym zwierzęciem. Poza tym uderzyłaś
się. Wydaje ci się. Andreas nam już wszystko opowiedział, a teraz
odpoczywaj.
-Kiedy
będę mogła wrócić do domu?
-
Pani doktor powiedziała, że zostawią cię na noc, na sali
obserwacji.
Maciek
mi nie wierzy. Wellinger musiał dobrze go zbajerować. Udawał
wielkiego bohatera.Wielkie mi halo, wrobić kogoś, kto nie ma
pojęcia, o tym co tak naprawdę się stało. Przeczesując wzrokiem
salę, zatrzymałam się przy widoku Wellingera. Andreas siedział na
krześle, a wokół niego stały trzy pielęgniarki. Ahhh.. czemu nie
dziwi mnie ten widok? Ja uciekając przed nim i jego chorym
przekonaniem, wylądowałam w szpitalu, a on bawi się w najlepsze.
Jak mam wytłumaczyć Kotowi, że to co mu powiedział Wellinger nie
jest prawdą? Jak? Muszę coś wymyślić, ale jeszcze nie teraz.
Teraz muszę trochę odpocząć. Ból głowy jest nie do
wytrzymania...
Następnego
dnia Maciek odebrał mnie ze szpitala. Pojechaliśmy do niego.
Maciuś
wyciągnął mnie z auta i zaniósł do salonu. Później wrócił po
moją torbę.
-Ułóż
się wygodnie miśku. - uwielbiałam, kiedy tak do mnie mówił, w
dodatku zmieniał przy tym barwę głosu, na tak bardzo seksowną, że
byłam cała jego.
-Gdzie
twoi rodzice i Kuba?
-
Rodzice są u dziadków, a Kuba.. hmm.. Kuba jest z Pauliną. -
widziałam, że cieszył go fakt, że jego brat jest szczęśliwy.
-Czyli..
jesteśmy sami?
-Na
to wygląda, misiaczku. - tymi słowami mnie kupił,a właściwie
ostatnim słowem „misiaczku”.
Maciek
zrobił mi herbatkę. Przyszedł i usiadł obok na kanapie, kładąc
sobie na kolana moje nogi.
Zaczął
je masować, a ja byłam wniebowzięta. Uwielbiałam takiego Maćka.
Nieziemsko przystojnego, seksownego i kochającego mnie całym sobą.
Jego ręce nie skupiały się już wyłącznie na stopach. Powoli
zbliżał się do moich ud. Masował całe nogi. Jego dłonie
zetknęły się z moim gołym ciałem. Zaczął masować teraz po
brzuchu, przechodząc na piersi. W pewnym momencie Maciek, położył
się cały swoim ciężarem na mnie. To nie było nie miłe uczucie,
wręcz odwrotnie. Czułam wtedy, że jesteśmy z Maćkiem jednością.
Nagle
poczułam piekący ból w głowie.
-Ała
– mówiąc to chwyciłam się za głowę.Maciek natychmiast zsunał
się ze mnie. Wyprostowałam się, a on już był obok mnie z
okładem. Kochałam go za to. Był taki opiekuńczy.
-Nic
ci nie jest.
-Głowa
mnie boli, ale to nic. Skończmy to co zaczęliśmy. - spróbowałam
go przyciągnąć do siebie, ale Maciek się opierał.
-Tosiu,
dopiero co wróciłaś ze szpitala.Powinnaś odpocząć.
-Maciek,
ale ta forma wypoczynku jest idealna.
-
Nie jestem tego pewien.
-Zaufaj
mi. - teraz to ja przejęłam inicjatywę. Seksownie usiadłam na
nim. Wsuwając dłonie pod jego koszulę.
-Tosiu..
kocham cię. - gdy usłyszałam te słowa, zrobiło mi się tak ..
tak.. inaczej. Pierwszy raz poczułam w jego głosie tyle emocji,
uczuć. On naprawdę mnie kocha, ale czy ja jestem gotowa na tak
poważny związek? Do tej pory byłam pewna, że go kocham. Byłam
pewna.. dziwne określenie, bo nigdy nie jesteśmy w 100% niczego
pewni. Jeśli to jest tylko zwykłe zauroczenie. Maciek mnie kocha,
po tych słowach wiem to. Będzie oczekiwał czegoś więcej, niż po
prostu bycie z nim. Jeśli zechce mieć dziecko? Ja mam 20 lat. Zdaną
maturę.No właśnie.. pierwsze „świadectwo” miłości Maciek
dał mi po zdanej maturze... o tak... To był piękny wieczór.
Rozmyślając
nie zwróciłam uwagi na to jak daleko zaszły moje kroki.. Byłam
już półnaga, Maciek też. Maciek przesuwał dłońmi po całym
moim ciele, tak jakby chciał odkryć każdy jego zakamarek, każdy
centymetr kwadratowy mojego ciała. To było boskie uczucie, ale nie
mam pojęcia czy to jest prawidłowe. Nie mogę dawać mu nadziei,
jeśli nie jestem pewna swoich uczuć. Gdy Maciek zjechał dłoń
poniżej pasa, zerwałam się.
-Maaciek..
jaa..jaa. Muszę się zbierać. - powiedziałam to, tak mało
przekonująco, że Maciek nawet nie zwrócił na mnie swojej uwagi.
-Maciek,
serio muszę już iść.- wstałam i zaczęłam się ubierać.
-Tośka,
ale o co chodzi? Czy zrobiłem coś nie tak?- w jego głosie można
było wyczuć zdziwienie. Był rozczarowany moim zachowaniem.
-Nie
po prostu muszę już iść. - mówiłam, zbierając moje rzeczy z
podłogi.
-Powiedz
o co chodzi. Co się stało? - mówiąc to, chwycił mnie za rękę i
przyciągnął z powrotem na swoje kolana.
-
Maciek.. nie umiem ci tego wyjaśnić, to zbyt skomplikowane.
-Jesteśmy
parą, musimy sobie mówić wszystko. - teraz był stanowczy.
-
Chodzi o to, że.. - nie mam pojęcia jak mu to powiedzieć.
-że...?
-Nie
wiem czy cię kocham, boję się dawać ci nadzieję, skoro nie
jestem pewna swoich uczuć. - Maciek, słysząc te słowa,
posmutniał. Całe szczęście z niego uszło, jak powietrze z
przebitej opony. Dziwne porównanie, ale tak właśnie było.
-
Tosiu – spojrzał mi prosto w oczy – nie musisz się teraz
określać. Ja zaczekam. Zaczekam aż będziesz pewna. Zaczekam aż
zdecydujesz czy mnie kochasz.. - te ostatnie słowa zabolały mnie
chyba najbardziej.
______________________________________________
Moi kochani dodaję next, żeby umilić Wam czas w te święta. Jest dość dłuuugi :D Kocham Was ;)
PS Lepiej późno niż wcale, WESOŁYCH ;33
PS Lepiej późno niż wcale, WESOŁYCH ;33