niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział 29


O nie! Całuję się z Wellingerem. Nie ukrywam, że mi się podoba. Mam wrażenie, że to nie pierwszy raz, że zasmakowałam już jego ust. Nie, to nie fair wobec Maćka. To jego kocham, nie Andreasa.
Oderwałam się od niego, odpychając go obiema rękami.
- Andreas !
Andreas odrywając ode mnie swe łapczywe wargi zdołał wyszeptać jedynie: 

-Kocham...
Gdy sprzedałam mu dość mocnego liścia. Z precyzją wymierzyłam w jego prawy policzek.
-Jak tak możesz? Dobrze wiesz, że kocham Maćka.. - chciałam dopowiedzieć „ ...nie ciebie”, lecz głos uwięzł mi w gardle i słowa te dopowowiedziałam sobie jedynie w myślach.
- Nieprawda, tobie tylko się wydaje, że go kochasz.. Tak na prawdę kochasz mnie.. zawsze kochałaś i będziesz. - gdy wypowiedział te słowa ogarnął mnie strach. Byłam w lesie, którego nie znałam. Sam na sam z człowiekiem, którego właściwie nie znam. Nie mam pojęcia co robił i co się z nim działo przez te wszystkie lata. Kto wie czy nie padło mu na głowę. Z jego oczu można było odczytać obłęd. Chwycił mnie za rękę.
-Andreas puść – powiedziałam, ale nie zareagował – puść – powtórzyłam i zaczęłam wykręcać rękę z jego silnego uchwytu. Jakby nie patrzeć, mimo jego niezbyt muskularnej postury, był silny. Skoczkowie pracuję dość dużo nad tkanką mięśniową, choć nie powinni też mieć jej za dużo. Andreas miał idealną posturę do uprawiania tego sportu. Był wysoki. Zdecydowanie wyższy ode mnie. Miał umięśnione nogi i ręce. Był bardzo szczupłym i wysportowanym mężczyzną. Gdy zdałam sobie z tego sprawę, mój strach sięgnął zenitu, przecież gdyby cokolwiek miało się stać, nie mam szans. Nie pokonam go, nie mam też szansy mu uciec. Gdy tak rozmyślałam nad różnymi opcjami Andreas wzmocnił uścisk i obrócił mnie twarzą do siebie.
-Tosiu, zrozum, nie umiem bez ciebie żyć.
-Ależ zrozum, jaa.. kocham Maćka.
-Nie prawda!
-Andi! Przestań! To nie ma sensu. Nie będziemy razem!
-Ale ty nie masz nic do powiedzenia! - te słowa mnie przeraziły. On oszalał! Jest nieobliczalny.
Nagle coś zaczęło poruszać się w krzakach,rozproszył się, a ja wykorzystałam moment jego nieuwagi. Wyrwałam się z jego uścisku i co sił w nogach zaczęłam biec przed siebie. Nie miałam pojęcia, w którą stronę mam biec, ale najważniejsze, aby być jak najdalej od niego.
-Tosiuuu....!
Odwróciłam się i ujrzałam, że ruszył za mną.
Nagle wpadłam na drzewa, mocno uderzając głową w wystającą gałąź. Ja to mam szczęście, już drugi raz dzisiaj. Widziałam jeszcze przez mgłę jak Andi staje nade mną. Wykrzykując jakieś słowa. Nie byłam w stanie usłyszeć ich wszysytkich, bo w głowie narastał ogromny szum. Dotknęłam dłonią skroni. Była mokra i ciepła. Przysunęłam rękę bliżej oczu, aby spróbować cokolwiek zobaczyć. To była krew. Byłam ranna...
Więcej nie pamiętam, odpłynęłam.
Obudziłam się w szpitalu. Maciek siedział obok łóżka, a Andi stał za szpitalną szybą.
-Maciek.. zabierzcie go stąd. On jest nienormalny!
-Spokojnie Tosiu. To on wezwał pogotowie. Powinnaś być mu wdzięczna. To dzięki niemu żyjesz, gdyby nie on... Ah nawet nie chcę myśleć, co by się wtedy stało.
Widziałam jak siadając na krześle, Wellinger perfidnie się do mnie uśmiechnął.
-Maciek, ale to przez niego jestem ranna. To jego wina.
-Tosiu poszłaś biegać, zobaczyłaś kota i zaczęłaś uciekać między drzewami. Nie zauważyłaś drzewa.
-To nie tak. Nie rób ze mnie głupiej. Nie uciekałabym przed kotem.
-Pewnie pomyliłaś go z jakimś leśnym zwierzęciem. Poza tym uderzyłaś się. Wydaje ci się. Andreas nam już wszystko opowiedział, a teraz odpoczywaj.
-Kiedy będę mogła wrócić do domu?
- Pani doktor powiedziała, że zostawią cię na noc, na sali obserwacji.
Maciek mi nie wierzy. Wellinger musiał dobrze go zbajerować. Udawał wielkiego bohatera.Wielkie mi halo, wrobić kogoś, kto nie ma pojęcia, o tym co tak naprawdę się stało. Przeczesując wzrokiem salę, zatrzymałam się przy widoku Wellingera. Andreas siedział na krześle, a wokół niego stały trzy pielęgniarki. Ahhh.. czemu nie dziwi mnie ten widok? Ja uciekając przed nim i jego chorym przekonaniem, wylądowałam w szpitalu, a on bawi się w najlepsze. Jak mam wytłumaczyć Kotowi, że to co mu powiedział Wellinger nie jest prawdą? Jak? Muszę coś wymyślić, ale jeszcze nie teraz. Teraz muszę trochę odpocząć. Ból głowy jest nie do wytrzymania...

Następnego dnia Maciek odebrał mnie ze szpitala. Pojechaliśmy do niego.
Maciuś wyciągnął mnie z auta i zaniósł do salonu. Później wrócił po moją torbę.
-Ułóż się wygodnie miśku. - uwielbiałam, kiedy tak do mnie mówił, w dodatku zmieniał przy tym barwę głosu, na tak bardzo seksowną, że byłam cała jego.
-Gdzie twoi rodzice i Kuba?
- Rodzice są u dziadków, a Kuba.. hmm.. Kuba jest z Pauliną. - widziałam, że cieszył go fakt, że jego brat jest szczęśliwy.
-Czyli.. jesteśmy sami?
-Na to wygląda, misiaczku. - tymi słowami mnie kupił,a właściwie ostatnim słowem „misiaczku”.
Maciek zrobił mi herbatkę. Przyszedł i usiadł obok na kanapie, kładąc sobie na kolana moje nogi.
Zaczął je masować, a ja byłam wniebowzięta. Uwielbiałam takiego Maćka. Nieziemsko przystojnego, seksownego i kochającego mnie całym sobą. Jego ręce nie skupiały się już wyłącznie na stopach. Powoli zbliżał się do moich ud. Masował całe nogi. Jego dłonie zetknęły się z moim gołym ciałem. Zaczął masować teraz po brzuchu, przechodząc na piersi. W pewnym momencie Maciek, położył się cały swoim ciężarem na mnie. To nie było nie miłe uczucie, wręcz odwrotnie. Czułam wtedy, że jesteśmy z Maćkiem jednością. 
Nagle poczułam piekący ból w głowie.
-Ała – mówiąc to chwyciłam się za głowę.Maciek natychmiast zsunał się ze mnie. Wyprostowałam się, a on już był obok mnie z okładem. Kochałam go za to. Był taki opiekuńczy.
-Nic ci nie jest.
-Głowa mnie boli, ale to nic. Skończmy to co zaczęliśmy. - spróbowałam go przyciągnąć do siebie, ale Maciek się opierał.
-Tosiu, dopiero co wróciłaś ze szpitala.Powinnaś odpocząć.
-Maciek, ale ta forma wypoczynku jest idealna.
- Nie jestem tego pewien.
-Zaufaj mi. - teraz to ja przejęłam inicjatywę. Seksownie usiadłam na nim. Wsuwając dłonie pod jego koszulę.

-Tosiu.. kocham cię. - gdy usłyszałam te słowa, zrobiło mi się tak .. tak.. inaczej. Pierwszy raz poczułam w jego głosie tyle emocji, uczuć. On naprawdę mnie kocha, ale czy ja jestem gotowa na tak poważny związek? Do tej pory byłam pewna, że go kocham. Byłam pewna.. dziwne określenie, bo nigdy nie jesteśmy w 100% niczego pewni. Jeśli to jest tylko zwykłe zauroczenie. Maciek mnie kocha, po tych słowach wiem to. Będzie oczekiwał czegoś więcej, niż po prostu bycie z nim. Jeśli zechce mieć dziecko? Ja mam 20 lat. Zdaną maturę.No właśnie.. pierwsze „świadectwo” miłości Maciek dał mi po zdanej maturze... o tak... To był piękny wieczór.
Rozmyślając nie zwróciłam uwagi na to jak daleko zaszły moje kroki.. Byłam już półnaga, Maciek też. Maciek przesuwał dłońmi po całym moim ciele, tak jakby chciał odkryć każdy jego zakamarek, każdy centymetr kwadratowy mojego ciała. To było boskie uczucie, ale nie mam pojęcia czy to jest prawidłowe. Nie mogę dawać mu nadziei, jeśli nie jestem pewna swoich uczuć. Gdy Maciek zjechał dłoń poniżej pasa, zerwałam się.
-Maaciek.. jaa..jaa. Muszę się zbierać. - powiedziałam to, tak mało przekonująco, że Maciek nawet nie zwrócił na mnie swojej uwagi.
-Maciek, serio muszę już iść.- wstałam i zaczęłam się ubierać.
-Tośka, ale o co chodzi? Czy zrobiłem coś nie tak?- w jego głosie można było wyczuć zdziwienie. Był rozczarowany moim zachowaniem.
-Nie po prostu muszę już iść. - mówiłam, zbierając moje rzeczy z podłogi.
-Powiedz o co chodzi. Co się stało? - mówiąc to, chwycił mnie za rękę i przyciągnął z powrotem na swoje kolana.
- Maciek.. nie umiem ci tego wyjaśnić, to zbyt skomplikowane.
-Jesteśmy parą, musimy sobie mówić wszystko. - teraz był stanowczy.
- Chodzi o to, że.. - nie mam pojęcia jak mu to powiedzieć.
-że...?
-Nie wiem czy cię kocham, boję się dawać ci nadzieję, skoro nie jestem pewna swoich uczuć. - Maciek, słysząc te słowa, posmutniał. Całe szczęście z niego uszło, jak powietrze z przebitej opony. Dziwne porównanie, ale tak właśnie było.
- Tosiu – spojrzał mi prosto w oczy – nie musisz się teraz określać. Ja zaczekam. Zaczekam aż będziesz pewna. Zaczekam aż zdecydujesz czy mnie kochasz.. - te ostatnie słowa zabolały mnie chyba najbardziej.

______________________________________________
Moi kochani dodaję next, żeby umilić Wam czas w te święta. Jest dość dłuuugi :D Kocham Was ;)
PS Lepiej późno niż wcale, WESOŁYCH ;33