poniedziałek, 13 listopada 2017

Wiem, że długo mnie tutaj nie było. Nawet bardzo długo. Postaram się stworzyć coś w najbliższym czasie, ale póki co zapraszam na nowego bloga https://strachprzedmiloscia.blogspot.com/

czwartek, 13 listopada 2014

Rozdział 31


To była Magda. O dziwo była bardzo szczupła jak na osobę, która niedawno  „urodziła”. Życie jest życiem, a ona osobą, z którą nie warto zadzierać. Zadowolona z siebie, siedziała na kanapie. Gdybym tylko była tak pewna siebie, ehh. Niestety nie jestem ją. Nawet przy Maćku ciężko jest mi pokonać własną nieśmiałość, a co dopiero przy właściwie obcej mi osobie. Niby była moją koleżanką, ale jak się okazało właściwie jej nie znałam. O czym ja myślę! To piękne, że nie jestem taka jak ona. Nie wybaczyłabym sobie nigdy, zbrodni, których dopuściła się Magda.

Ruszyłam, więc w stronę kuchni. Nalałam wody do czajnika i nawet wstawiłam wodę na HERBATĘ. Gdybym była inna, gdybym miała inny charakter, wyrzuciłabym ją z domu i nawet nie miałabym wyrzutów sumienia. Jednak jestem jaka jestem i nic na to nie poradzę. Magda przeglądała programy i jak do tej pory nie znalazła nic, co by ją zadowoliło.
-Czego chcesz? - powiedziałam to dość dziwnym tonem, który rzadko u siebie słyszę, był on jednak adekwatny do sytuacji.
-Moje dziecko potrzebuje kasy.
-Twoje dziecko czy ty?
-Oboje - nie mam pojęcia, jak tak wyrachowana osoba mogła być kiedyś moją przyjaciółką.
Może zagubiła się w tym świecie. Może trzeba jej pomóc. To bez sensu. W tym momencie moje sumienie zapanowało mną. Magda była zakochana i tak naprawdę nie mam pojęcia co się wydarzyło między nią, a Kubą. Nie było mnie tam. Może Kuba mnie oszukał. Nie, to bez sensu, dlaczego miał, by to zrobić. Ale to wyjaśniłoby zachowanie Magdy i całą tę sytuację.
Tośka! Ogarnij się. Kuba nigdy nie zrobiłby czegoś takiego. Wiesz o tym.
Podczas, gdy w mojej głowie trwała debata, Magda odezwała się.
-Gdzie on jest? - w pierwszym momencie nie wiedziałam, o kogo jej chodzi.
-Kto? - widząc jej minę, zdążyłam zrozumieć kogo miała na myśli, zanim odpowiedziała – nie wiem – szczerze, to wiem gdzie on jest, ale nie mogę jej tego powiedzieć. Kuba jest z Pauliną, kobietą,którą kocha. Mam nadzieję, że im się ułoży. Szkoda jest mi Magdy, bo wygląda, jakby nadal go kochała. To nie jest moja sprawa. Nie powinnam się tym przejmować. Moim zmartwieniem jest Maciek. Powiedziałam mu, że nie wiem czy go kocham i to był mój największy błąd.

-Magda dziękuję Ci! - krzycząc to, rzuciłam się jej na szyję. Dzięki niej zrozumiałam jak bardzo ważny jest dla mnie Maciek. Zrozumiałam jak bardzo go kocham – ale teraz musisz już iść. Muszę wyjść i zrobić coś bardzo ważnego – Magda zaskoczona moim zachowaniem, nie opierała się nawet,po prostu wyszła.

__________________________________
Miłego czytania :) 

wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 30

Te słowa długo odbijały się echem w mojej głowie. Kocham czy nie kocham? O to jest pytanie. Gdy go widzę w brzuchu czuję motylki. Czuję jakby rosły mi skrzydła. Jego wzrok mnie onieśmiela. Ma zabójczo piwne oczy. Boskie usta, które chciałoby się całować cały czas. Uwielbiam jego rozczochraną fryzurkę. Wiem, że jest moja. Wiem, że on jest w pełni mi oddany. Nie mogę go dłużej okłamywać. Mam wyrzuty sumienia po pocałunku z Andim. Nie ja go zapoczątkowałam, ale nie mogę ukryć faktu, że podobało mi się. Odczułam satysfakcję i to mnie boli. To był moment zwątpienia. Skoro pociągają mnie inni, to czy Maciek jest tym jedynym. Czy to nie powinno być tak, że skoro kocham go nad życie, nie spojrzałabyum porządającym wzrokiem na kogokolwiek innego. Maciejka jest wspaniały, ma cudny charakter i osobowość, jest również nieziemsko przystojny, ale czy ma to coś?

Nie widzieliśmy się już ponad tydzień. Ja nie miałam odwagi, żeby do niego zadzwonić. On nie dzwonił, gdyż powiedział, że nie będzie mnie nie pokoił dopóki nie podejmę decyzji. Jeśli powiem mu, że to koniec on zrozumie i odejdzie. Ale czy tego właśnie chcę?
To było 7 najgorszych dni w moim życiu. Nigdy nie byłam tak rozdarta. Połowa mnie mówiła tak: Bierz go! On jest idealnym partnerem dla ciebie. Z kolei druga: Jeśli to nie jest to, czy warto próbować, warto cierpieć?

Niedługo wyjadę na studia i co wtedy będzie? Maciek nie pojedzie ze mną. Nie może, ale jeśli poszłabym na studia do Krakowa.. hmm... Byłby blisko. Zawsze niedaleko. Pomijając moment wyjazdu na zawody. Czy chcę wieść właśnie takie życie, w którym mojego chłopaka nie ma praktycznie przez 6 miesięcy w roku?

Muszę spotkać się z nim. Musimy porozmawiać.
Leżąc na kanapie próbowałam dosięgnąć telefonu, położonego na stoliku. Był on oddalony ode mnie raptem 50cm. Już go prawie miałam. Dwa centymetry. Już, już dotykam go. Ogólnie to jestem leniem i nie chciało mi się nawet wstawać. Moje barki wystawały już za kanapę. Ręką sięgnęłam po telefon, już go miałam w ręce. Wtedy właśnie ktoś zadzwonił do drzwi, a ja z przerażeniem rąbnęłam całym ciałem na podłogę. Potłukłam sobie cały tyłek.. Ten ktoś będzie miał przechlapane.


Niestety po "otworzeniu" drzwi, gdyż ten ktoś nie czekał, aż sama się do nich przywlekę, stwierdziłam, że to jednak ja powinnam się bać, nie on. Wtargnął do salonu i nie patrząc na mnie usiadł na kanapie.  
-Zrób mi herbatę. 
-Co?
-Zrób mi herbatę. Głucha jesteś?
___________________________________________
Wybaczcie, że tak długo nic nie dodawała, ale kończyłam gimbazę i było trochu zamieszania z tym wszystkim. Niestety nie było również weny. Na szczęście udało mi się, w końcu, coś  stworzyć. ;D 

niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział 29


O nie! Całuję się z Wellingerem. Nie ukrywam, że mi się podoba. Mam wrażenie, że to nie pierwszy raz, że zasmakowałam już jego ust. Nie, to nie fair wobec Maćka. To jego kocham, nie Andreasa.
Oderwałam się od niego, odpychając go obiema rękami.
- Andreas !
Andreas odrywając ode mnie swe łapczywe wargi zdołał wyszeptać jedynie: 

-Kocham...
Gdy sprzedałam mu dość mocnego liścia. Z precyzją wymierzyłam w jego prawy policzek.
-Jak tak możesz? Dobrze wiesz, że kocham Maćka.. - chciałam dopowiedzieć „ ...nie ciebie”, lecz głos uwięzł mi w gardle i słowa te dopowowiedziałam sobie jedynie w myślach.
- Nieprawda, tobie tylko się wydaje, że go kochasz.. Tak na prawdę kochasz mnie.. zawsze kochałaś i będziesz. - gdy wypowiedział te słowa ogarnął mnie strach. Byłam w lesie, którego nie znałam. Sam na sam z człowiekiem, którego właściwie nie znam. Nie mam pojęcia co robił i co się z nim działo przez te wszystkie lata. Kto wie czy nie padło mu na głowę. Z jego oczu można było odczytać obłęd. Chwycił mnie za rękę.
-Andreas puść – powiedziałam, ale nie zareagował – puść – powtórzyłam i zaczęłam wykręcać rękę z jego silnego uchwytu. Jakby nie patrzeć, mimo jego niezbyt muskularnej postury, był silny. Skoczkowie pracuję dość dużo nad tkanką mięśniową, choć nie powinni też mieć jej za dużo. Andreas miał idealną posturę do uprawiania tego sportu. Był wysoki. Zdecydowanie wyższy ode mnie. Miał umięśnione nogi i ręce. Był bardzo szczupłym i wysportowanym mężczyzną. Gdy zdałam sobie z tego sprawę, mój strach sięgnął zenitu, przecież gdyby cokolwiek miało się stać, nie mam szans. Nie pokonam go, nie mam też szansy mu uciec. Gdy tak rozmyślałam nad różnymi opcjami Andreas wzmocnił uścisk i obrócił mnie twarzą do siebie.
-Tosiu, zrozum, nie umiem bez ciebie żyć.
-Ależ zrozum, jaa.. kocham Maćka.
-Nie prawda!
-Andi! Przestań! To nie ma sensu. Nie będziemy razem!
-Ale ty nie masz nic do powiedzenia! - te słowa mnie przeraziły. On oszalał! Jest nieobliczalny.
Nagle coś zaczęło poruszać się w krzakach,rozproszył się, a ja wykorzystałam moment jego nieuwagi. Wyrwałam się z jego uścisku i co sił w nogach zaczęłam biec przed siebie. Nie miałam pojęcia, w którą stronę mam biec, ale najważniejsze, aby być jak najdalej od niego.
-Tosiuuu....!
Odwróciłam się i ujrzałam, że ruszył za mną.
Nagle wpadłam na drzewa, mocno uderzając głową w wystającą gałąź. Ja to mam szczęście, już drugi raz dzisiaj. Widziałam jeszcze przez mgłę jak Andi staje nade mną. Wykrzykując jakieś słowa. Nie byłam w stanie usłyszeć ich wszysytkich, bo w głowie narastał ogromny szum. Dotknęłam dłonią skroni. Była mokra i ciepła. Przysunęłam rękę bliżej oczu, aby spróbować cokolwiek zobaczyć. To była krew. Byłam ranna...
Więcej nie pamiętam, odpłynęłam.
Obudziłam się w szpitalu. Maciek siedział obok łóżka, a Andi stał za szpitalną szybą.
-Maciek.. zabierzcie go stąd. On jest nienormalny!
-Spokojnie Tosiu. To on wezwał pogotowie. Powinnaś być mu wdzięczna. To dzięki niemu żyjesz, gdyby nie on... Ah nawet nie chcę myśleć, co by się wtedy stało.
Widziałam jak siadając na krześle, Wellinger perfidnie się do mnie uśmiechnął.
-Maciek, ale to przez niego jestem ranna. To jego wina.
-Tosiu poszłaś biegać, zobaczyłaś kota i zaczęłaś uciekać między drzewami. Nie zauważyłaś drzewa.
-To nie tak. Nie rób ze mnie głupiej. Nie uciekałabym przed kotem.
-Pewnie pomyliłaś go z jakimś leśnym zwierzęciem. Poza tym uderzyłaś się. Wydaje ci się. Andreas nam już wszystko opowiedział, a teraz odpoczywaj.
-Kiedy będę mogła wrócić do domu?
- Pani doktor powiedziała, że zostawią cię na noc, na sali obserwacji.
Maciek mi nie wierzy. Wellinger musiał dobrze go zbajerować. Udawał wielkiego bohatera.Wielkie mi halo, wrobić kogoś, kto nie ma pojęcia, o tym co tak naprawdę się stało. Przeczesując wzrokiem salę, zatrzymałam się przy widoku Wellingera. Andreas siedział na krześle, a wokół niego stały trzy pielęgniarki. Ahhh.. czemu nie dziwi mnie ten widok? Ja uciekając przed nim i jego chorym przekonaniem, wylądowałam w szpitalu, a on bawi się w najlepsze. Jak mam wytłumaczyć Kotowi, że to co mu powiedział Wellinger nie jest prawdą? Jak? Muszę coś wymyślić, ale jeszcze nie teraz. Teraz muszę trochę odpocząć. Ból głowy jest nie do wytrzymania...

Następnego dnia Maciek odebrał mnie ze szpitala. Pojechaliśmy do niego.
Maciuś wyciągnął mnie z auta i zaniósł do salonu. Później wrócił po moją torbę.
-Ułóż się wygodnie miśku. - uwielbiałam, kiedy tak do mnie mówił, w dodatku zmieniał przy tym barwę głosu, na tak bardzo seksowną, że byłam cała jego.
-Gdzie twoi rodzice i Kuba?
- Rodzice są u dziadków, a Kuba.. hmm.. Kuba jest z Pauliną. - widziałam, że cieszył go fakt, że jego brat jest szczęśliwy.
-Czyli.. jesteśmy sami?
-Na to wygląda, misiaczku. - tymi słowami mnie kupił,a właściwie ostatnim słowem „misiaczku”.
Maciek zrobił mi herbatkę. Przyszedł i usiadł obok na kanapie, kładąc sobie na kolana moje nogi.
Zaczął je masować, a ja byłam wniebowzięta. Uwielbiałam takiego Maćka. Nieziemsko przystojnego, seksownego i kochającego mnie całym sobą. Jego ręce nie skupiały się już wyłącznie na stopach. Powoli zbliżał się do moich ud. Masował całe nogi. Jego dłonie zetknęły się z moim gołym ciałem. Zaczął masować teraz po brzuchu, przechodząc na piersi. W pewnym momencie Maciek, położył się cały swoim ciężarem na mnie. To nie było nie miłe uczucie, wręcz odwrotnie. Czułam wtedy, że jesteśmy z Maćkiem jednością. 
Nagle poczułam piekący ból w głowie.
-Ała – mówiąc to chwyciłam się za głowę.Maciek natychmiast zsunał się ze mnie. Wyprostowałam się, a on już był obok mnie z okładem. Kochałam go za to. Był taki opiekuńczy.
-Nic ci nie jest.
-Głowa mnie boli, ale to nic. Skończmy to co zaczęliśmy. - spróbowałam go przyciągnąć do siebie, ale Maciek się opierał.
-Tosiu, dopiero co wróciłaś ze szpitala.Powinnaś odpocząć.
-Maciek, ale ta forma wypoczynku jest idealna.
- Nie jestem tego pewien.
-Zaufaj mi. - teraz to ja przejęłam inicjatywę. Seksownie usiadłam na nim. Wsuwając dłonie pod jego koszulę.

-Tosiu.. kocham cię. - gdy usłyszałam te słowa, zrobiło mi się tak .. tak.. inaczej. Pierwszy raz poczułam w jego głosie tyle emocji, uczuć. On naprawdę mnie kocha, ale czy ja jestem gotowa na tak poważny związek? Do tej pory byłam pewna, że go kocham. Byłam pewna.. dziwne określenie, bo nigdy nie jesteśmy w 100% niczego pewni. Jeśli to jest tylko zwykłe zauroczenie. Maciek mnie kocha, po tych słowach wiem to. Będzie oczekiwał czegoś więcej, niż po prostu bycie z nim. Jeśli zechce mieć dziecko? Ja mam 20 lat. Zdaną maturę.No właśnie.. pierwsze „świadectwo” miłości Maciek dał mi po zdanej maturze... o tak... To był piękny wieczór.
Rozmyślając nie zwróciłam uwagi na to jak daleko zaszły moje kroki.. Byłam już półnaga, Maciek też. Maciek przesuwał dłońmi po całym moim ciele, tak jakby chciał odkryć każdy jego zakamarek, każdy centymetr kwadratowy mojego ciała. To było boskie uczucie, ale nie mam pojęcia czy to jest prawidłowe. Nie mogę dawać mu nadziei, jeśli nie jestem pewna swoich uczuć. Gdy Maciek zjechał dłoń poniżej pasa, zerwałam się.
-Maaciek.. jaa..jaa. Muszę się zbierać. - powiedziałam to, tak mało przekonująco, że Maciek nawet nie zwrócił na mnie swojej uwagi.
-Maciek, serio muszę już iść.- wstałam i zaczęłam się ubierać.
-Tośka, ale o co chodzi? Czy zrobiłem coś nie tak?- w jego głosie można było wyczuć zdziwienie. Był rozczarowany moim zachowaniem.
-Nie po prostu muszę już iść. - mówiłam, zbierając moje rzeczy z podłogi.
-Powiedz o co chodzi. Co się stało? - mówiąc to, chwycił mnie za rękę i przyciągnął z powrotem na swoje kolana.
- Maciek.. nie umiem ci tego wyjaśnić, to zbyt skomplikowane.
-Jesteśmy parą, musimy sobie mówić wszystko. - teraz był stanowczy.
- Chodzi o to, że.. - nie mam pojęcia jak mu to powiedzieć.
-że...?
-Nie wiem czy cię kocham, boję się dawać ci nadzieję, skoro nie jestem pewna swoich uczuć. - Maciek, słysząc te słowa, posmutniał. Całe szczęście z niego uszło, jak powietrze z przebitej opony. Dziwne porównanie, ale tak właśnie było.
- Tosiu – spojrzał mi prosto w oczy – nie musisz się teraz określać. Ja zaczekam. Zaczekam aż będziesz pewna. Zaczekam aż zdecydujesz czy mnie kochasz.. - te ostatnie słowa zabolały mnie chyba najbardziej.

______________________________________________
Moi kochani dodaję next, żeby umilić Wam czas w te święta. Jest dość dłuuugi :D Kocham Was ;)
PS Lepiej późno niż wcale, WESOŁYCH ;33

piątek, 28 marca 2014

Moi drodzy, chciałabym Was poinformować, że dzisiaj mój blog obchodzi swoją pierwszą rocznicę :) Właśnie dzisiaj mija dokładnie rok odkąd go założyłam. Dziękuję Wam za te prawie 20 000 wyświetleń. Mam nadzieję, że z każdym dniem jest Was coraz więcej. Kocham Was, bo tylko dzięki Wam cokolwiek tworzę. Gdyby nie wy pewnie porzuciłabym tego bloga na samym początku, ale warto było pisać dla Was ;*Może moja twórczość nie jest idealna, ale powiem Wam szczerze, że mi się podoba. Jeszcze raz dziękuję Wam kochani ;3 


A teraz zapraszam na nexta ;)) 

Rozdział 28 

Szliśmy  leśną drogą. Nie znałam jej, bo tak naprawdę nigdy nie biegałam w tych stronach. Biegałam.. ja rzadko kiedy biegam... ale prawdopodobnie nie byłam tutaj nigdy wcześniej, nawet na spacerze . Z Maćkiem często przechadzaliśmy się po świeżym powietrzu, ale nigdy tu nie byliśmy. Kociak wolał spacerować po mieście, podziwiając uroki Zakopanego, naprawdę kochał to miasto. Moje rozmyślania i ciszę przerwał cichy głos Andreasa:
-Tosiu..
Odwróciłam głowę w jego stronę i spojrzałam na niego, nie wydając z siebie żadnego odgłosu. Być może dlatego, że bałam się usłyszeć swój głos. Zapewne byłby chrypiący i drżący.
Andi spojrzał mi w oczy i zatrzymał się. Chwycił moje malutkie dłonie, swoimi umięśnionymi i ciepłymi.
-Andreas o co chodzi? -spytałam ponownie.
- Unikałem cię. Starałem się o tobie zapomnieć, ale tak się nie da. Ty jesteś wszędzie, po prostu wszędzie.
Wyjechałem. Przeprowadziłem się do innego miasta, bo nie zniósł bym twojego widoku. Zacząłem uprawiać sport. Początkowo grałem w siatkówkę, chodziłem na mecze, ale to za bardzo bolało. Kiedy siedziałem na trybunach moja głowa była pełna wspomnień o tobie. O tym jak siedzieliśmy razem kibicując naszej ulubionej drużynie – Skrze. Za nim to wszystko się stało uwielbiałaś siatkówkę. Uwielbiałaś w nią grać, ale chyba nie znałem kibica takiego jak ty.- gdy tak opowiadał, niektóre obrazki przeleciały mi przed oczyma. Ja siedząca na trybunach,oglądająca mecz siatkówki...- Nie opuściłaś żadnego meczu, który był rozgrywany w okolicy. - Zdałam sobie w tym momencie sprawę, że odkąd przeprowadziłam się do Zakopanego, nie obejrzałam w telewizji, ani na żywo ani jednego meczu. - A gdy nie mogłaś znaleźć się na hali, bo mecz był rozgrywany za daleko, siedziałaś z paczką lays'ów na kanapie. Ja byłem zawsze obok. Uwielbiałem patrzeć jak krzyczysz, ciesząc się z perfekcyjnej akcji naszego zespołu. Kochałem cię pocieszać i przytulać, gdy było ci smutno, bo Skra źle zagrała mecz. Uwielbiałem czuć cię w swoich ramionach. Taką malutką, drobniutką, niewinną i bezbronną... - gdy to mówił, wypowiadał te słowa, które trzymał w sobie zdecydowanie za długo, które po prostu go raniły, uronił łzę.
-Andreas..
-Nie przerywaj mi, proszę... Stwierdziłem, że nie będę się katować. Zmieniłem dyscyplinę sportu. Wybrałem skoki narciarskie, bo wiedziałem, że nienawidzisz ich. Pomimo tej świadomości były też inne zalety tej, a nie innej decyzji. Skacząc mogłem poczuć dreszczyk emocji. Każdy skok jest inny, ale przy każdym poziom adrenaliny w organizmie wzrasta. Najlepsze skoki oddaje się na mamutach, adrenalina buzuje. Nie można się powstrzymać. Niestety długo nie mogłem się cieszyć, że znalazłem coś co powoduje dreszczyk emocji, bo pojawiłaś się znowu ty. - kiedy wypowiedział te słowa „znowu ty” coś zakuło mnie w piersi. Były one jak wymierzony perfekcyjnie cios. Znowu ja. Jakbym nie dawała mu spokoju. Byłam jak.. nawet nie wiem jak to określić.. po prostu brakuje mi słów.. - Zobaczyłem cię z tym polskim skoczkiem, Maciejem Kotem. W pierwszych chwilach chciałem go pobić.
- Andreas!
-To było silniejsze ode mnie, ale gdy zbliżałem się do niego. Byłem od niego zaledwie 5 metrów.. przybiegłaś ty.. Rzuciłaś mu się na szyję, gratulując dobrego skoku i 3 miejsca w konkursie.- ja.. znowu ja.. To jak opowiadał.. Brzmiało jakby nie mógł się ode mnie uwolnić... Chciał i to bardzo, ale nie mógł.. Zawsze pojawiałam się w najmniej odpowiednim momencie .. Byłam jak "wrzód na tyłku”.. - Nie dość,że przylegałaś do niego każdym centymetrem swojego ciała, to zrobiłaś coś co zabolało mnie najmocniej. Choć wiedziałem, że twoja matka nic ci nie powiedziała i najprawdopodobniej nie masz pojęcia kim jestem, nie masz pojęcia jak cię kochałem i nadal kocham. Choć wiedziałem, że nigdy nie będę cię miał, bo obiecałem twojej matce, że nie będę szukał kontaktu z tobą, zrobiłaś to i zabolało mnie to bardziej niż długa i bolesna rozłąka, pocałowałaś go... - te słowa raniły mnie coraz bardziej. Czułam wszystkie emocje, które nim teraz szarpały. Przechodziły one z niego na mnie. On chyba naprawdę mnie kochał... - Najgorsze w tym wszystkim było to, że od tamtego momentu byłaś na każdych zawodach.. Na każdych widziałem cię z nim. Moje serce z każdym dniem było rozrywane na nowo. Pękało, gdy w mojej głowie pojawił się obraz ciebie przylegającej do tego Kota. Nie mogłem znieść tego widoku. Przyglądałem się wam, mimo że bolało. Musiałem Ci to powiedzieć... Nie mogłem znieść myśli, że mimo ,że jesteś blisko mnie , nie mogę na ciebie spojrzeć... nie mogę się do ciebie przytulić.. nie mogę nawet powiedzieć ci cześć.

-Andreas... - spróbowałam przerwać mu po raz kolejny. Chciałam powiedzieć mu, że mama mi już wszystko powiedziała, że wiem jak bardzo mnie kochał, ale chwilę później stwierdziłam, że dam mu dokończyć.
- Próbowałem się z tobą skontaktować, ale nie miałem pojęcia jak. Zawsze gdy tylko cię ujrzałem on był razem z tobą. Nie wiem jak mam dziękować Bogu, że nie wiem jakim cudem ściągnął cię pod halę, gdzie trenowaliśmy - nie miałam zamiaru mu powiedzieć, że to nie był żaden przypadek, ani zbieg okoliczności. 
Nie miałam zamiaru mu powiedzieć, że te spotkanie było przeze mnie zaplanowane już dużo wcześniej. 
-Nadarzyła się okazja, więc mam zamiar ją wykorzystać... Kocham cię Tosiu.
Andreas przeniósł swoje dłonie na moją twarz. Były takie ciepłe i miękkie. Zbliżył się. Dzieliło nas już zaledwie 10 centymetrów. Oparł swoje czoło o moje i powiedział to po raz kolejny, swoim cudownym, aksamitnym głosem :
-Kocham cię.. 
Odległość jaka nas dzieliła została zniwelowana. Jego usta dotknęły moich. Wpił się w nie. 

Był jednocześnie łapczywy i namiętny. Pragnący coraz więcej. Jakby zaraz jego największe szczęście było mu zabrane, najlepsza chwila w jego życiu została przerwana.. 



niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 27


Przeciętnie dwa kilometry pokonuję w ciągu 15 min. Wiem, nie jestem jakaś szybka, ale wolę przemierzać świat spokojnie, delektując się jego pięknem. Tym razem moja ciekawość nie pozwoliła mi na to. Całą trasę przeszłam w ciągu 7 minut. To ponad dwa razy szybciej niż normalnie.  Przybyłam na miejsce przed czasem. Chłopcy mieli jeszcz trening, więc miałam chwilkę. Zadzwoniłam do Maćka, żeby usłyszeć jego głos. Zawsze działał na mnie kojąco, a teraz tego bardzo potrzebowałam. Zdecydowanie mniej bym się stresowała, gdyby był on tutaj razem ze mną, ale to niemożliwe. Nie mam pojęcia jak Andreas zareaguje na mnie. Na to, że wiem. Po za tym Maciek nie ma o niczym pojęcia i jak narazie nie mam zamiaru mu nic mówić, więc przyszedł by tutaj jako kto? Właściwie, to nawet nie wiedziałby, dlaczego się tak stresuje i dlaczego mi tak zależy na tym spotkaniu. Porozmawiałam z nim chwilkę i od razu poczułam się lepiej. Kocham go zdecydowanie najmocniej na świecie i nie wyobrażam sobie, abym mogłabyć z kimkolwiek innym. Jejku !

W tym momencie ujrzałam wychodzącego Andreasa Wanka. Za nim zza drzwi wyłonił się Severin Freund.
W końcu ujrzałam jego. Andreas wyszedł równocześnie z Richim i Marinusem Krausem.
Moje dotychczasowe plany legły w gruzach. Strach przed nim, przed jego reakcją tak mnie sparaliżował, że nie mogłam wykrztusić z siebie ani jednego słowa. Niemieccy skoczkowie nie widzieli mnie i nie mieli szansy mnie zauważyć, gdyż skryłam się za drzwiami.

Usłyszałam głośny huk. Poczułam ogromny ból w głowie, a następnie bolesne zderzenie mojego ciała z zimnym podłożem. Ktoś zaczął krzyczeć:

- Chłopaki pomóżcie mi. Jaa, ja.. nie chciałem. Nie widziałem jej. Otworzyłem tylko szerzej drzwi- ktoś się tłumaczył.
- To przecież Tosia. Co ona tutaj robi..? - usłyszałam, poprzez ogromny szum jaki narodził się w mojej głowie, głos Ryśka.

Więcej już nic nie pamiętm... odpłynęłam.

Obudziłam się na materacu, w jakiejś ogromnej hali z okładem na głowie.

-Patrzcie! Obudziła się - ktoś krzyknął.
-Cii..ciiiszej.. proszę - wyszeptałam.
-Przepraszam - odpowiedział mi ten sam głos. Nie mam pojęcia kto to był, gdyż po otwarciu na niewielką szerokość oczu, widziałam jak przez mgłę.
- Ale nam stracha napędziłaś - powiedział Richard, ten głos rozpoznałabym wszędzie.
-Kto normalny chowa się za drzwiami? - spytał, któryś z Niemców, których kojarzyłam wyłącznie z telewizyjnych wywiadów.
- Kto powiedział, że jestem normalna? - odpowiedziałam mu wysilając się na zadziorny uśmieszek.
- Hahah widzisz Andi, nic jej nie jest.
W tym momencie ujrzałam przepychającego się, przez zgromadzony wokół mnie tłum, Andreasa.
Gdy już zauważył, że siedzę z lekkim uśmieszkiem na twarzy zdecydowanie mu ulżyło. Było to widać.
-Co ty tam robiłaś? - spytał Rysiek.
- Ymm..
-Daj jej spokój. Nie widzisz, że jeszcze nie dokońca się ocuciła? - stanął w mojej "obronie" Andi.
-Spokojnie- odparł Richi.
Powiedziałam to co wymyśliłam na poczekaniu, przecież nie powiem, że przyszłam tutaj się spotkać z Andreasem. Nie tak oficjalnie. Nie przy wszystkich.
- Mieszkam niedaleko, więc często chodzę tutaj na spacery.
- Ja nadal nie pojmuję, dlaczego schowałaś się za drzwiami. Po pierwsze my nie gryziemy, a po drugie nikt cię nie widział.
- Nie wiedziałam, że to wy. Znam Ryśka i podeszłabym, gdybym tylko zobaczyła go szybciej niż tutaj na hali, siedząc na materacu. Ogólnie jestem nieśmiałą osóbką , bałam się podejść i zagadać do nieznajomych.
- Bałaś się nas?
-Nie was. Bałam się do was zagadać, a to różnica.
-Chodź, pomogę Ci wstać- powiedział Rysiek, podając mi rękę.
Richi postawił mnie na nogi i zmierzył wzrokiem od góry do dołu.
-Ładnie jesteś ubrana. Byłaś z kimś umówiona?
-Richi! - zwróciłam mu uwagę, chcąc dać mu kuksańca,ale po wyciągnięciu ręki w jego stronę, zakręciło mi się w głowie. Gdyby nie  refleks Andreasa pewnie leżałabym po raz kolejny, dziś na twardej  ziemi.
-Uważaj na siebie - Trzymał mnie w swoich umięśnionych ramionach, świdrując mnie wzrokiem.
"Staliśmy" w takim układzie przez dłuższą chwilę.
- Andi, odstawimy Tosię do domu i wracamy do hotelu. Musimy się stawić po popołudniowym treningu. Później będziecie mogli się spotkać.
Przypomniałam sobie po co ja właściwe tutaj przyszłam. Natychmiast stanęłam na nogi.
-Yy... dziękuję za pomoc. Jaa.. ja... muszę już iść. Cześć - chciałam, a nawet ruszyłam w stronę drzwi, ale coś, a raczej ktoś mnie zatrzymał. Andreas chwycił mnie za rękę.
- Zaczekaj chwilkę, proszę.
Nie odpowiedziałam mu. Tylko na niego spojrzałam.
- Severin wy jedźcie do  hotelu. Przekażcie trenerowi, że wrócę później.
-Ale..
-Proszę cię - mówiąc to spojrzał mu prosto w oczy. Miałam wrażenie, że Andi nie chce czegoś powiedzieć na głos. Przekazał to Freundowi wzrokiem.
-Okej.
-Dziękuję. Do zobaczenia wieczorem.
Andreas chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia.
-Andreas o co chodzi?
-Musimy porozmawiać.. Ja już dłużej nie mogę.

______________________________________________
Kochani dziękuję Wam, że jesteście. Nexta miałam napisanego już kilka dni temu, ale! padł mi system operacyjny w lapku, a razem z nim przepadł next. Napisałam go jeszcze raz. :) Mam nadzieję, że Wam się podoba ;3 Jesteś - komentuj TO MOTYWUJE ;**

czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 26

Postanowiłam, że mimo wszystko odnajdę Andreasa. Zrobię to, ponieważ jaka część mnie chce się dowiedzieć czegoś więcej. Chcę się dowiedzieć dosłownie wszystkiego o nas, o nim. Może nie powinnam. Kocham Maćka, ale jakaś część mnie jest niezaspokojona. Pragnie dowiedzieć się całej prawdy. Chce usłyszeć o każdej chwili, którą spędziłam z Andim. Chciałabym wiedzieć czy było mi z nim dobrze. Może zostalibyśmy przyjaciółmi. Może wszystko byłoby dobrze. Może... To są tylko i wyłącznie moje przypuszczenia. Co jeśli Andreas nie będzie chciał ze mną rozmawiać?... Boję się, ale jeśli nie spróbuję nigdy się tego nie dowiem. Nadal mam żal do mamy, że dowiedziałam się o nim tylko, dlatego, że grzebałam w starych zdjęciach. Nawet nie miała zamiaru mi o nim powiedzieć. Jednak nie mogę mieć jej za złe, że chciała dla mnie jak najlepiej. Wiedziała, że jak się o nim dowiem, to nie odpuszczę i będę chciała odnaleźć go za wszelką cenę. Miała rację. Odnajdę go. Tak to już postanowione.

Wstałam, wzięłam szybki orzeźwiający prysznic i zeszłam na dół zjeść śniadanie.
Mama była umówiona do kosmetyczki na 10.Zegarek wskazywał 9:49. Zapewne wyjechała już jakąś godzinę temu, gdyż do centrum mamy około 20 km, ale korek uliczny to okoliczna zmora. Niekiedy można w nim utknąć nawet na dłużej niż godzinę.

Wczoraj po wizycie Maćka, włączyłam komputer i poszperałam w internecie na temat Niemieckiej kadry i jej treningów. Dowiedziałam się, że będą dzisiaj mieli trening siłowy. Szczęście mi sprzyjało, gdyż hala do ćwiczeń znajdowała się niecałe 2 km ode mnie. Nie mam stuprocentowej pewności, że tam będą ćwiczyć, ale byłam tam kiedyś z Maćkiem i mówił, że jest to najlepsza siłownia w Zakopcu. Postanowiłam się tam wybrać. Na stronie pisało, że pierwszy trening zaczyna się o 9:30 i trwa do godziny 12:30. Następnie mają czas na obiad i drzemkę poobiednią i o 15 spotykają się na kolejnym treningu. Postanowiłam przyczaić się koło hali przed drugim treningiem.
Nie mam planu. Nie wiem co zrobię jak zobaczę Andreasa, ale mam nadzieję, że po prostu przyjdzie mi to samo. Mam nadzieję, że jak go zobaczę, będę wiedziała jak mam się zachować i co powiedzieć.

Rozentuzjazmowana włączyłam telewizor i zaczęłam przygotowywać sobie śniadanko. Podśpiewując sobie, do wydobywającej się z głośników telewizora muzyki, pokroiłam ogórka, pomidora i cebulkę. Rozsmarowałam równomiernie masło na połówce grahamki i równiutko rozłożyłam na niej plasterki warzyw. Wyciągnęłam z szafki talerzyk i zasiadłam wygodnie na sofie, rozkoszując się przyjemnym dla podniebienia smakiem kanapki.

Wybrałam ten dzień na spotkanie z Andreasem, gdyż Maciek wyjechał na zgrupowanie, więc miałam pewność, że nie zaniecha moich planów.

Podekscytowana, a zarazem przerażona, krzątałam się po domu. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Miałam wiele chwil zwątpienia, czy na pewno robię dobrze, że może nie powinnam..., ale zaraz znikały. Przypominałam sobie opowiadania mamy,o tym jak bardzo mnie kochał, o tym,że nie widział świata poza mną. Mówiła również, że byłam w nim zakochana bez pamięci. Opowiadała jak przychodziłam wieczorami do domu, cały czas o nim mówiąc. Nie było chwili, ani sytuacji, abym mogła zrelacjonować jakieś zdarzenie, nie wspominając o nim. Opowiadała mi jak brał udział w każdym wydarzeniu mojego życia. Słuchając jej stwierdziłam, że Andi był ideałem. Teraz mam Maćka i to on jest całym moim światem i muszę o pamiętać o tym. Jednakże przyznam, że urodą, Andi, może spokojnie konkurować z Kociakiem.

Do planowanego wyjścia zostało mi 30 minut. Moja szafa wyglądała jakby przeszło przez nią tornado...
 Wreszcie wybrałam idealną stylizację. 
Ubrałam się, uczesałam. Podkreśliłam maskarą rzęsy i bezbarwnym błyszczykiem usta. Byłam gotowa. Zeszłam na dół. Wyłączyłam telewizor. Wzięłam kluczyki z koszyczka na mikrofalówce. Położyłam rękę na klamce.

Czas na jedno z najważniejszych spotkań w moim życiu. ~ pomyślałam.  

__________________________________________________________
I oto jest kolejny rozdział. Przepraszam, że musiałyście tak długo czekać ;3