Moi drodzy, chciałabym Was poinformować, że dzisiaj mój blog obchodzi swoją pierwszą rocznicę :) Właśnie dzisiaj mija dokładnie rok odkąd go założyłam. Dziękuję Wam za te prawie 20 000 wyświetleń. Mam nadzieję, że z każdym dniem jest Was coraz więcej. Kocham Was, bo tylko dzięki Wam cokolwiek tworzę. Gdyby nie wy pewnie porzuciłabym tego bloga na samym początku, ale warto było pisać dla Was ;*Może moja twórczość nie jest idealna, ale powiem Wam szczerze, że mi się podoba. Jeszcze raz dziękuję Wam kochani ;3
A teraz zapraszam na nexta ;))
Rozdział 28
Szliśmy leśną drogą. Nie znałam jej, bo tak naprawdę nigdy nie biegałam w tych stronach. Biegałam.. ja rzadko kiedy biegam... ale prawdopodobnie nie byłam tutaj nigdy wcześniej, nawet na spacerze . Z Maćkiem często przechadzaliśmy się po świeżym powietrzu, ale nigdy tu nie byliśmy. Kociak wolał spacerować po mieście, podziwiając uroki Zakopanego, naprawdę kochał to miasto. Moje rozmyślania i ciszę przerwał cichy głos Andreasa:
-Tosiu..
Odwróciłam głowę w jego stronę i spojrzałam na niego, nie wydając z siebie żadnego odgłosu. Być może dlatego, że bałam się usłyszeć swój głos. Zapewne byłby chrypiący i drżący.
Andi spojrzał mi w oczy i zatrzymał się. Chwycił moje malutkie dłonie, swoimi umięśnionymi i ciepłymi.
-Andreas o co chodzi? -spytałam ponownie.
- Unikałem cię. Starałem się o tobie zapomnieć, ale tak się nie da. Ty jesteś wszędzie, po prostu wszędzie.
Wyjechałem. Przeprowadziłem się do innego miasta, bo nie zniósł bym twojego widoku. Zacząłem uprawiać sport. Początkowo grałem w siatkówkę, chodziłem na mecze, ale to za bardzo bolało. Kiedy siedziałem na trybunach moja głowa była pełna wspomnień o tobie. O tym jak siedzieliśmy razem kibicując naszej ulubionej drużynie – Skrze. Za nim to wszystko się stało uwielbiałaś siatkówkę. Uwielbiałaś w nią grać, ale chyba nie znałem kibica takiego jak ty.- gdy tak opowiadał, niektóre obrazki przeleciały mi przed oczyma. Ja siedząca na trybunach,oglądająca mecz siatkówki...- Nie opuściłaś żadnego meczu, który był rozgrywany w okolicy. - Zdałam sobie w tym momencie sprawę, że odkąd przeprowadziłam się do Zakopanego, nie obejrzałam w telewizji, ani na żywo ani jednego meczu. - A gdy nie mogłaś znaleźć się na hali, bo mecz był rozgrywany za daleko, siedziałaś z paczką lays'ów na kanapie. Ja byłem zawsze obok. Uwielbiałem patrzeć jak krzyczysz, ciesząc się z perfekcyjnej akcji naszego zespołu. Kochałem cię pocieszać i przytulać, gdy było ci smutno, bo Skra źle zagrała mecz. Uwielbiałem czuć cię w swoich ramionach. Taką malutką, drobniutką, niewinną i bezbronną... - gdy to mówił, wypowiadał te słowa, które trzymał w sobie zdecydowanie za długo, które po prostu go raniły, uronił łzę.
-Andreas..
-Nie przerywaj mi, proszę... Stwierdziłem, że nie będę się katować. Zmieniłem dyscyplinę sportu. Wybrałem skoki narciarskie, bo wiedziałem, że nienawidzisz ich. Pomimo tej świadomości były też inne zalety tej, a nie innej decyzji. Skacząc mogłem poczuć dreszczyk emocji. Każdy skok jest inny, ale przy każdym poziom adrenaliny w organizmie wzrasta. Najlepsze skoki oddaje się na mamutach, adrenalina buzuje. Nie można się powstrzymać. Niestety długo nie mogłem się cieszyć, że znalazłem coś co powoduje dreszczyk emocji, bo pojawiłaś się znowu ty. - kiedy wypowiedział te słowa „znowu ty” coś zakuło mnie w piersi. Były one jak wymierzony perfekcyjnie cios. Znowu ja. Jakbym nie dawała mu spokoju. Byłam jak.. nawet nie wiem jak to określić.. po prostu brakuje mi słów.. - Zobaczyłem cię z tym polskim skoczkiem, Maciejem Kotem. W pierwszych chwilach chciałem go pobić.
- Andreas!
-To było silniejsze ode mnie, ale gdy zbliżałem się do niego. Byłem od niego zaledwie 5 metrów.. przybiegłaś ty.. Rzuciłaś mu się na szyję, gratulując dobrego skoku i 3 miejsca w konkursie.- ja.. znowu ja.. To jak opowiadał.. Brzmiało jakby nie mógł się ode mnie uwolnić... Chciał i to bardzo, ale nie mógł.. Zawsze pojawiałam się w najmniej odpowiednim momencie .. Byłam jak "wrzód na tyłku”.. - Nie dość,że przylegałaś do niego każdym centymetrem swojego ciała, to zrobiłaś coś co zabolało mnie najmocniej. Choć wiedziałem, że twoja matka nic ci nie powiedziała i najprawdopodobniej nie masz pojęcia kim jestem, nie masz pojęcia jak cię kochałem i nadal kocham. Choć wiedziałem, że nigdy nie będę cię miał, bo obiecałem twojej matce, że nie będę szukał kontaktu z tobą, zrobiłaś to i zabolało mnie to bardziej niż długa i bolesna rozłąka, pocałowałaś go... - te słowa raniły mnie coraz bardziej. Czułam wszystkie emocje, które nim teraz szarpały. Przechodziły one z niego na mnie. On chyba naprawdę mnie kochał... - Najgorsze w tym wszystkim było to, że od tamtego momentu byłaś na każdych zawodach.. Na każdych widziałem cię z nim. Moje serce z każdym dniem było rozrywane na nowo. Pękało, gdy w mojej głowie pojawił się obraz ciebie przylegającej do tego Kota. Nie mogłem znieść tego widoku. Przyglądałem się wam, mimo że bolało. Musiałem Ci to powiedzieć... Nie mogłem znieść myśli, że mimo ,że jesteś blisko mnie , nie mogę na ciebie spojrzeć... nie mogę się do ciebie przytulić.. nie mogę nawet powiedzieć ci cześć.
-Andreas... - spróbowałam przerwać mu po raz kolejny. Chciałam powiedzieć mu, że mama mi już wszystko powiedziała, że wiem jak bardzo mnie kochał, ale chwilę później stwierdziłam, że dam mu dokończyć.
- Próbowałem się z tobą skontaktować, ale nie miałem pojęcia jak. Zawsze gdy tylko cię ujrzałem on był razem z tobą. Nie wiem jak mam dziękować Bogu, że nie wiem jakim cudem ściągnął cię pod halę, gdzie trenowaliśmy - nie miałam zamiaru mu powiedzieć, że to nie był żaden przypadek, ani zbieg okoliczności.
Nie miałam zamiaru mu powiedzieć, że te spotkanie było przeze mnie zaplanowane już dużo wcześniej.
-Nadarzyła się okazja, więc mam zamiar ją wykorzystać... Kocham cię Tosiu.
Andreas przeniósł swoje dłonie na moją twarz. Były takie ciepłe i miękkie. Zbliżył się. Dzieliło nas już zaledwie 10 centymetrów. Oparł swoje czoło o moje i powiedział to po raz kolejny, swoim cudownym, aksamitnym głosem :
-Kocham cię..