wtorek, 30 kwietnia 2013


Rozdział 11

Wzięliśmy się z Kamilem porządnie do pracy. On stwierdził, że posprząta ich pokój (jego i Ewy), salon, garaż i jadalnię, więc mi została łazienka, kuchnia, pokój gościnny i korytarz. Nie wiem jak szło Kamilowi, ale wydaje się, że dobrze, bo skończył jakieś 20 min po mnie a ja przecież miałam zdecydowanie mniej,patrząc na wielkość ich sypialni i spory bałagan jaki tam Kamil zrobił.
Ja sprzątałam spokojnie i powoli, przecież nigdzie się mi nie spieszyło. Nie miałam do kogo się spieszyć. Dzięki temu mogłam jeszcze troszkę porozważać co nieco o mnie i o Maćku. Temu tematowi poświęciłam już tyle czasu. Ahhhhh....... Szczerze mówiąc to uknułam sobie taki plan: stwierdziłam, że wykorzystam do niego Bartka, oczywiście on będzie o wszystkim wiedział, bo gdybym zaczęłam z nim flirtować, a on nie daj Boże, by coś poczuł to czułabym się okropnie, w szczególności wiedząc, że ja go nie kocham, ani nie darzę jakimś szczególnym uczuciem. Owszem lubię go, ale to nie jest miłość. Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. To dziwne. Mówię tak jak byśmy znali się od dzieciństwa, a w sumie znam go od kilku dni. Wracając do mojego planu postanowiłam, że zacznę podrywać Bartka na jego oczach. Zacznę się z nim całować. Będę chodziła za rękę i na dyskoteki. Fakt nie będzie to łatwe, jeśli Bartek się na to nie zgodzi. Mam nadzieję, że go to zaboli, jeśli naprawdę coś do mnie czuje, to tak właśnie powinno być. Tak, wiem jestem podła, ale dlaczego ja mam cierpieć z powodu naszego rozstania, a on nie ? A jeśli nawet on mnie nie kocha i nie ma do mnie żadnej słabości, to przynajmniej przeżyję jakąś fajną przygodę i nie będę siedziała w domu pogrążona w rozpaczy. Nie będę zalegać na łóżku, gdzieś się wyrwę, a może spodoba mi się to co będzie między mną, a Bartkiem? Kto wie.... ?
Po skończeniu użalania się nad sobą poszłam do salonu, pooglądać telewizję.
Wchodząc do pomieszczenia ściągnęłam bluzę Kamila, gdyż w tym pokoju, w porównaniu do innych było znacznie cieplej. Swoją drogą nawet nie zauważyłam, że przez ten cały czas byłam w niej.
Usiadłam na kanapie, wzięłam pilota do ręki i włączyłam TV. Skakałam po kanałach, bo nie było nic ciekawego. Na którymś zatrzymałam się na dłużej, nawet nie zwróciłam uwagi na jakim , bo leciał właśnie wywiad z Maćkiem. W końcu coś interesującego. Nareszcie mogłam na niego popatrzeć, gdy on mnie nie obserwował. W większości przypadków, w normalnych okolicznościach, kiedy na niego spojrzałam jego oczy natychmiastowo były utopione w moich, a teraz tak nie było. Patrzałam się na niego, a on na mnie nie. JA CHYBA ZWARIOWAŁAM DO RESZTY !!!!!!!! Jak ktoś kto jest w telewizji mógłby na mnie się popatrzeć. ?
Wtedy usłyszałam znajomy głos:
- A ty znów się zadręczasz ? Hmmm .. ? - był to nie kto inny jak Kamil
-Nie ja po prostu szukałam czegoś sensownego – nie wiedziałam co powiedzieć. On mnie za dobrze znał.
-A to jest bardzo sensowne – powiedział ironicznie.
- No nie, ale lepsze to niż nic.
- Ja już wolałbym nic.
- Yyy... - kurcze co mam mu odpowiedzieć. Mam totalną pustkę w głowie.
Na szczęście Kamil to zauważył i usiadł obok, przytulając mnie.
Siedzieliśmy tak w milczeniu, aż Kamil zaczął:
- Tosia? -
- Tak.
- Czy ja się nadaję na ojca ? - był zmartwiony, widziałam to po nim.
- Ty głuptasie. No oczywiście. Będziesz najlepszym tatą na świecie !!! Nie masz mądrzejszych pytań?
- Mam.
- Słucham.
- Tosia – zaczął – pojedziesz ze mną po Ewę ?
- Wiesz, uważam, że powinieneś jechać sam. Zamy się z Ewą dość krótko i nie wiem czy będzie zadowolona widząc mnie tam razem z tobą.
- Ale ona będzie bardzo szczęśliwa.
-Mimo to powinieneś przywitać ją sam.
- No ok.
- Kurcze Kamil – nagle przypomniało mi się coś bardzo istotnego – przecież musimy jej kupić jakiś prezent powitalny. Chyba nie chcesz jej witać z pustymi rękami ?
- Rzeczywiście. Całkiem o tym zapomniałem – odpowiedział. -Chodźmy.
- Szybko.
Nawet nie zwracałam uwagi na to jak wyglądam. W tej chwili to nie było istotne. Musiałam pomóc Kamilowi.
Pojechaliśmy do jakiejś ogromnej galerii handlowej, w której jeszcze nigdy nie byłam. Sklepów było tam multum, ale w żadnym nie było tej wyjątkowej niespodzianki. Praktycznie już zrezygnowana szłam w stronę KFC , bo tam czekał na mnie Kamil, który uparł się, że muszę coś zjeść. Wtedy spojrzałam w stronę sklepu z bielizną, na wystawie wisiała cudowna koszula nocna. O mój Boże ona była genialna, była czarna, po bokach miała wstawki z koronek i w dodatku była taka seksowna. Kupiłabym ją sobie sama, ale czy miałabym ją dla kogo założyć. Dobra. Weszłam do sklepu i podeszłam do kasjerki.
- Dzień dobry.
-Witam – odpowiedziała.
-Jestem tutaj nowa, więc nie za bardzo orientuję się w sklepach, ale na wystawie spostrzegłam cudowną koszulę nocną, tą czarną z koronkami. Czy mogłaby mi pani ją pokazać?
- Ależ oczywiście – mówiąc to uśmiechnęła się – swoją drogą ma pani bardzo dobry gust, jest ona z najnowszej kolekcji.
- Dziękuję. To dla mojej koleżanki .
- A pani nie chciałaby przymierzyć ? Z pewnością wyglądałaby pani olśniewająco.
- Raczej nie, a nawet jeśli to nie mam dla kogo jej założyć.
- Zawsze w szafie trzeba coś mieć na szczególną okazję.
- No dobrze przymierzę – mówiąc to uśmiechnęłam się, wzięłam koszulę i poszłam do przymierzalni.
Rozebrałam się i założyłam ją. Rzeczywiście wyglądałam w niej nie najgorzej. Stwierdziłam, że ją kupię, a co. Mi też coś od życia się należy.
Już miałam ją ściągać, gdy nagle.....
__________________________________________________________________________
PYTANIE:  Domyślacie się  co mogło się stać ?

Wiem nie jest on za długi, ale dzisiaj nie idzie mi za bardzo pisanie. Ogólnie ciężki dzień. Brzydka pogoda (przynajmniej w mojej okolicy) jest za zimno! 
Przepraszam wszystkich, którzy czekali, że w tym rozdziale będzie coś więcej między Tosią, a Maćkiem, ale nie chcę po prostu napisać czegoś, czego się później nie da odkręcić :)

A tak na marginesie miłej Majówki :D
Komentujcie :* dzięki temu wiem, że ktokolwiek to czyta ;)
Next prawdopodobnie jutro albo w czwartek ^^ 

piątek, 26 kwietnia 2013


Rozdział 10

Czułam się bezpiecznie siedząc przy nim. Potrzebowałam takich czułości. Wolałabym, gdyby Maciek siedział przy mnie, ale Kamila też kochałam. Zdecydowanie w inny sposób niż Maćka, ale to wystarczało. Choć miałam wrażenie, że Kamil jest tu ze mną tylko ciałem. Cały czas siedział tempo wpatrując się w ścianę naprzeciwko nas. Chyba ciężko nad czymś myślał i zdecydowanie nie był to łatwy temat, bo gdyby tak było to już o wszystkim bym wiedziała. Chciałam go zapytać czy coś się stało, ale stwierdziłam, że jak będzie chciał to sam mi powie.
W mojej głowie też była burza. Miałam 1000 myśli na minutę. Oczywiście wszystkie były związane z Maćkiem.
Nie umiałam sobie tego poukładać. Nie mogłam tego pojąć. Faceci mówią, że bab nie zrozumiesz, a weź tu połap się w ich grymasach. Raz mówi kocham cię, a raz nic do ciebie nie czuję.
Pewnie próbowałabym się pogodzić z rozstaniem , ale nie dawało mi spokoju jego wczorajsze zachowanie i słowa Kamila:
„Poprosił mnie, żebyś spała tutaj, gdyż mógł całą noc nad tobą czuwać.”
Skoro mnie nie kocha, nic do mnie nie czuje, po co siedział całą noc na krześle obok łóżka, na którym spałam ?? A może miał wyrzuty sumienia po tym jak zobaczył do jakiego stanu mnie doprowadził? Ale gdyby nic nie czuł to czy przejąłby się ? Hmm ale skoro zaproponował mi przyjaźń , może dlatego ? Może było szkoda mu przyjaciółki. Pewnie tak , ale może... nie wiem.
Nie mogę sobie tego poukładać. Nigdy chyba tego nie zaczaję.
- Tosia ? - z rozmyślań wyrwał mnie Kamil.
- Tak.
- My z Ewą przeżywamy trudne chwile i mam do ciebie prośbę – wiedziałam, że jak sobie sam to poukłada i będzie wiedział od czego zacząć to mi powie. Fakt, że rozmowa o naszych drugich połówkach nie była łatwa, ale czy Kamil też ma problemy ze swoją miłością.? Na pewno nie miał takich jak ja, bo wiem że Ewa kocha go w 100 %, tylko boli ją ta ciągła rozłąka. Kamil jeździ po różnych krajach na zawody PŚ, a ona wyjeżdża rozwijać swoją pasję – fotografowanie .
- O co chodzi ?
- To trochę głupie, ale czy mogłabyś się jej podpytać czy ona mnie jeszcze w ogóle kocha ? - tak jak przypuszczałam Kamil też miał problem. Ja miałam łatwiej, bo ja wiem, że Maciek mnie nie kocha, a Kamil nie był pewny miłości Ewy. Ja wiem, że ona jest w nim zakochana po uszy, ale jak mam do tego przekonać jego ?? Będę się starała, ale to z pewnością nie będzie łatwe zadanie .
- Kamil zwariowałeś.?
- Tak, wiem jestem głupi.
- Nie ty nie jesteś. To twój pomysł jest głupi. Ja bez pytania Ewy, wiem ,że cię kocha. Ona nie widzi świata poza tobą. Te trudne chwile są związane z rozłąką , a nie z tego tytułu, że wasze uczucie wygasło.
- Może masz rację – mimo to, że tak powiedział widziałam, że nie był do tego przekonany. Nadal był przygnębiony, choć próbował się uśmiechnąć, ale mu za bardzo nie wychodził ten trik.
- Ja zawsze mam racje !
- Prawda, sorki że zapomniałem – i znowu się uśmiechnął, ale ten uśmiech był szczery, a przede wszystkim bardziej promienisty w porównaniu do poprzedniego.
W sumie to już nie wiem jak mam go przekonać, że Ewa go bezgranicznie kocha. Przydałby się jakiś znak dla niego, żeby go podnieś na duchu. Nie wiem mógłby być to zwykły telefon od niej. Dobra wiadomość. Cokolwiek żeby tylko go wsparło w wierze w jej miłość.
I w tym momencie zaczął dzwonić telefon. Spojrzałam na swój wyświetlacz . To nie on dzwonił.
- To nie mój.
- To mój ? - był zdziwiony, że to jego telefon dzwoni, bo jeszcze się nie przyzwyczaił do innego sygnału, jaki posiadał jego nowy fon. Kamil nie ustawiał muzyki, bo podczas ostatniego wyjazdu na zawody, kiedy był w pokoju z Titusem, zaczęła dzwonić jego komórka , a Krzysiek zamiast zawołać Kamila, albo ewentualnie odebrać , zaczął tańczyć. Później stwierdził, że myślał, że to radio grało. Kamil był wściekły za zachowanie Titusa, a wkurzył się jeszcze bardziej jak zobaczył, że osobą, która się do niego dobijała była Ewa, która miała do niego pretensje, że nie odbiera jej telefonów. Kamil nadarł się na Krzyśka, czego on szczególnie nie przyjął do siebie, ale zadzwonił do Ewy i jej wszystko wytłumaczył. Ta zaczęła się śmiać i oczywiście zadzwoniła do swojego męża z przeprosinami. I od tamtej pory Kamil nie ustawia muzyki radiowej na sygnał.
- No raczej. Odbieraj, bo zaraz ktoś się rozłączy.
- Tosia, to Ewa.
- A nie mówiłam.
Już mi nie odpowiedział tylko się uśmiechnął i wcisnął zieloną słuchawkę.
Od razu mi ulżyło . Właśnie o taki znak mi chodziło. Jeszcze tylko trzeba było czekać, w jakiej sprawie ona dzwoniła.
Nie słyszałam ich rozmowy do końca, bo Kamil w pewnym momencie wyszedł na balkon.
Miałam nadzieję, że nie stało się nic poważnego, ale czy to było aż tak ważne, że ja nie mogłam o tym wiedzieć ? Miałam mieszane uczucia. Z jednej strony miałam nadzieję, że Kamil mi wszystko opowie, ale z drugiej bałam się tego co mogłam usłyszeć.
Nagle Kamil wparował do pokoju, chwycił mnie pod pachami i zaczął okręcać dookoła, krzycząc przy tym :
- Hura!!! Hura !!! Jest , Jest !!! Jezu, jak się cieszę.
- Spokojnie wariacie !! Postaw mnie, bo zaraz zwymiotuję.
- Sorry, ale jestem taki szczęśliwy, że nie umiem tego opisać – było widać, że na serio jest szczęśliwy. Jego policzki wcale nie przybrały różowego koloru , one były wręcz buraczkowe. W oczach było widać szaleństwo i euforię. Tego nie da się opisać słowami, to trzeba było zobaczyć.
- Spokojnie. Usiądziemy i wszystko mi opowiesz.
- Nie mogę siedzieć, bo Ewa już tu leci. - był taki zadowolony, że i mi się udzielał jego nastrój.
- To dlatego jesteś taki szczęśliwy ?
- To też, ale jest coś lepszego. Jessssssstttttttt! Tak długo na to czekaliśmy !!!!!!!
- No co jest ? Mów, bo umrę z ciekawości .!
- Ewa jest w ciążyyyyyyyyyyy !!!!!!!!!!!!!! - tak głośno to wykrzyczał, że nie wiem czy całe osiedle tego nie usłyszało.
- Ekstra !! - teraz to ja krzyknęłam i trzuciłam się mu na szyję,
- Spokojnie, hahahaha , aż dziwne, że to ja cię uspokajam :) - powiedział i ostrożnie postawił mnie na ziemię.
- Racja, powinno być odwrotnie, ale tak się cieszę, a ty miałeś wątpliwości co do jej uczucia.
- Wszystkie wątpliwości zostały rozwiane, ale teraz pomóż mi tutaj posprzątać. Ona nie może się teraz denerwować.
- A który to już miesiąc.
- Trzeci.
- Ohoho. Dobra choć sprzątać.
- Już . Jupi, jeaaa.
-Powoli, bo zaraz coś pobijesz i wtedy Ewa na pewno się wkurzy.
- Kamil spokojnie, spokojnie... - chodził tak po domu i ciągle to sobie powtarzał. Gdybym była sama w domu, skakałabym pewnie aż pod sam sufit, ale trzeba było się opanować , bo Kamilowi od razu odwalało.
________________________________________________________________________
Krótszy niż poprzedni, ale w nim skupiłam się głownie na opisywaniu uczuć.
Dzisiaj piąteczek i w końcu weekend, choć dla mnie nie będzie do końca udany ;/
Wczoraj rozwaliłam sobie rękę,  mam 6 szwów i strasznie boli mnie, ale dla was się postarałam i napisałam kolejny rozdział ;* 
KOMENTUJCIE <3
Next prawdopodobnie we wtorek ^^

Lajkujcie - świetna stronka ;) https://www.facebook.com/pages/Skoki-narciarskie-to-jest-to/553082358054299?hc_location=stream

środa, 24 kwietnia 2013


Rozdział 9

- Pospieszyliśmy się z tą decyzją. To nie jest najlepszy pomysł, abyśmy byli parą. Tak naprawdę ja nie czuję tego samego do ciebie co ty do mnie.
Starałam się być silna, ale to nie dla mnie. Rozpłakałam się jak małe dziecko i widziałam, że mimo to co przed chwilą powiedział bolało go to jak płaczę, widziałam to podczas ostatniego spojrzenia w jego oczy.
- Tosia nie płacz- zbliżył się i chciał mnie przytulić.Ale ja nie wytrzymałam i wybuchłam.
- Ty idioto, myślisz że co ? Powiesz mi, że z nami koniec i ja wcale się nie rozpłaczę, że mnie to wcale nie zaboli ?? Myślałam, że ty mnie kochasz , że czujesz coś do mnie .
-Ale..
- Ale co ??
- Pomyślałem że zostaniemy przyjaciółmi, przecież dobrze się dogadujemy.
- Ty chyba oszalałeś ! Myślisz, że co ja będę siedziała obok ciebie w pokoju, czy gdziekolwiek, wiedząc że mnie nie kochasz ! ZWARIOWAŁABYM GDYBYM TAK ZROBIŁA!!!
Nie wytrzymałabym, gdybym siedziała obok ciebie , nie mogąc cię ani przytulić ani pocałować.
- Tosia...
- Zostaw mnie nie chcę cię znać. Nie wiedziałam, że bawisz się ludzkimi uczuciami.
Obróciłam się i zaczęłam biec nawet nie wiem w którą stronę. Po 10 min zmęczyłam się i zaczęłam iść. Nie wiedziałam gdzie jestem. Nie znałam jeszcze tak dobrze Zakopanego, a już szczególnie tej okolicy.
- Dzień dobry panienko. Heheheheh – powiedział jakiś nieznajomy mi facet.
- Yyyyy dzień dobry. Znamy się ?
- Nie ale zawsze możemy się poznać.
- Nie dziękuję nie mam ochoty. Może kiedy indziej dzisiaj nie mam nastroju na zawieranie nowych znajomości.
- Ja się nie pytam czy masz . Ja ci mówię że się poznamy.
-O co panu chodzi?
Wtedy chwycił mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę jakiś starych domów.


*** W tym samym czasie .
Kamil dzwoni do Maćka:
- Cześć
- Co znowu?
- Coś się stało?
- Nie ważne. Mów co chciałeś.
- A tak. Wiesz może gdzie jest Tosia? Nie mogę się do niej dodzwonić, a w domu też jej nie ma.
- Jak to nie wróciła jeszcze?
- Jej mama powiedziała mi,że jak wyszła około 15:30 tak jeszcze nie wróciła. Myśleliśmy, że jest z tobą.
- Nie ze mną jej nie ma. Czy ona zwariowała przecież jest 23:00, a w tamtej okolicy o tej porze jest niebezpiecznie.
- Maciek o jakiej okolicy ty mówisz ?
-Krupówkach .
- Czy ty jesteś głupi, czy jak ? Przecież tam jest niebezpiecznie w dzień, a co dopiero w nocy !
- Ubieraj się zaraz u ciebie będę.
- Nie wiem czy to najlepszy pomysł.
-Że co ? Ubieraj się ! Cześć.
-Cześć.

Po 15 minutach Kamil już był pod moim domem.
-Wsiadaj.
- Już.
- Jak mogłeś pozwolić na to, żeby poszła tam sama?
- Nie mogłem nic zrobić.
- To w końcu jesteś jej chłopakiem czy nie ?
- No i tu jest problem.
- Zerwała z Tobą ????????????????
- Nie to ja z nią zerwałem.
-Że co ?????? Nie rozumiem ciebie, przecież Tosia to genialna dziewczyna. Myślałem, że jest dla ciebie idealna.
- Bo jest.
- Coś ty najlepszego narobił?
- Spójrz to nie Tosia?
Wtedy ujrzałem siedzącą na ławce, całą zziębniętą dziewczynę. Serce zaczęło mi walić jak młotem . Jak mogłem ją doprowadzić do takiego stanu? Czułem jak coś mnie zaczyna mnie mocno boleć.
***
-Tosiu ?!
- Kamil ?? - tak to był on mój najukochańszy przyjaciel. Poczułam się szczęśliwa, ale nie tak jak zawsze kiedy przy mnie był, to było coś szczególnego. Jak dobrze było w końcu zobaczyć znajomą twarz, a przede wszystkim jego.
-Co się stało?
Wtedy zeskoczyłam z ławki i rzuciłam mu się na szyję. Było widać, że zaskoczyło go to, ale widział, że w tym momencie powinien odwzajemnić mój uścisk. Bardzo tego potrzebowałam. Nie chciałam, teraz o niczym rozmawiać , choć wiedziałam, że przyjdzie ten moment, w którym Kamil zechce wyjaśnień, ale to w przyszłości.
- Kamil ja nie chcę wracać do domu.
-Ale dlaczego?
- Nie chcę teraz widzieć nikogo. Zabierzesz mnie do siebie proszę ?
- Ależ oczywiście, mój szkrabie. Jesteś dla mnie jak siostra. - mówiąc to ucałował mnie w czoło.
W tym samym momencie z samochodu wyłoniła się jeszcze jedna postać. Kamil poczuł jak wzdrygnęłam , ale dalej mnie mocno tulił.To był Maciek. Po co on tutaj przyjechał? Czy ja jednak coś dla niego znaczę? Nie przecież powiedział mi dzisiaj że mnie nie kocha i muszę się z tym w końcu pogodzić.
- Tosia ?
I znowu wzdrygnęłam, ale tym razem Kamil odsunął się troszkę ode mnie, aby widzieć Maćka.



- Jezzuu jak ja się o ciebie martwiłem – powiedział Maciek.
- Kamil co on tu robi? Nie chcę go znać – szepnęłam mu na uszko.
- Co on ci zrobił?
- To nie jest rozmowa na teraz – odszeptałam.
Maciek podbiegł do mnie i mocno mnie przytulił. Już chciałam odpłynąć, ale musiałam trzeźwo myśleć. Jakieś kilka godzin temu powiedział, że mnie nie kocha, a teraz co mu odwala?
Odepchnęłam go z takim impetem, że walną w słup telefoniczny stający niedaleko niego.
- Ałła! - krzyknął.
- Zostaw mnie ! - powiedziałam to i odruchowo schowałam się za Kamila.
-Ale..
-Powiedziała, żebyś ją zostawił tak ? - wtrącił się Kamil – ty prowadzisz – powiedział chwytając mnie za rękę i otwierając jednocześnie tylne drzwi. Byłam zdziwiona jego zachowaniem. Rzadko widziałam go w takim stanie. Sorry nigdy nie widziałam go tak wkurzonego.
W samochodzie położyłam się u Kamisia na kolanach. Był on dla mnie jak brat, a nawet coś więcej.
Całą drogę głaskał mnie po głowie. W pewnym momencie zadrżałam .
- Co jest ? - od razu zareagował.
- Zimno mi trochę.
- Maciek podkręć ogrzewanie – powiedział, przykrywając mnie swoją puchową bluzą.
- Teraz będzie ci ciepło.
Nie odpowiedziałam mu słowami tylko lekkim uśmiechem.
Całą drogę miałam wrażenie, że Maciek mi się przyglądał. Ja już mam jakąś PARANOJĘ !
Przecież wyraźnie mi powiedział, że to już koniec, nie wiem czym się jeszcze łudzę.
Zmęczona wydarzeniami z całego dnia, zasnęłam.


Obudziłam się dopiero rano, a co było najdziwniejsze – nie byłam zdecydowanie w swoim pokoju. Szafki były ciemno-brązowe, a moje białe. Kolor ścian też się nie zgadzał, ja miałam jasno- różowe , a te były niebieskie. Był to raczej pokój dorosłego mężczyzny, nie dziecka. Po pierwsze nie było widać żadnych zabawek, po drugie nie było żadnych dekoracji dziecięcych, a po trzecie w w drzwiach stał Kamil.
- Co ja tu robię? - spytałam, zaspana.
- Jeszcze przed chwilą spałaś- odpowiedział, uśmiechając się.
- A ty gdzie spałeś ?? Przecież dzisiaj konkurs. !!
- Spokojnie, było wiadomo już wczoraj, że konkurs jest przełożony na jutro.
- Ochh, to dobrze. Ale gdzie spałeś ?
- Na kanapie w salonie.
- Czyś ty oszalał?
-Nie.
- Trzeba było mnie zawieść do domu.
- Nie zrobiłem tego , ze względu na Maćka i ciebie. On poprosił mnie, żebyś spała tutaj, gdyż mógł całą noc nad tobą czuwać. Poszedł jakieś 15 minut temu, a ty chyba nie pamiętasz, że wczoraj poprosiłaś mnie, żebym zabrał cię do siebie.
-A tak rzeczywiście, poprosiłam cię. Ale czego Maciek chce jeszcze ode mnie?
-Daj mu szansę, widać, że żałuje tego co zrobił.
- Ale ty nie wiesz co zrobił i wątpię żeby tego żałował.
- Niestety, ale teraz wchodzimy na drażliwy dla ciebie temat. Musisz mi powiedzieć co zaszło między tobą, a Maćkiem przed twoją ucieczką.
- Muszę ? - nie chciałam o tym mówić, ale wiedziałam, że im prędzej mu powiem, tym lepiej, bo w końcu i tak by się dowiedział . Kamil był taką osobą, która rzadko dawała za wygraną
-Tak.
- Spróbuję...Maciek.. on... - Kamil widział, że to imię ciężko przechodzi mi przez gardło- on... poprosił mnie o spotkanie. Chciał porozmawiać .
- Mów, jak się wygadasz, będzie ci lepiej.
Opowiedziałam mu wszystko ze szczegółami. Widziałam, że wszystko się w nim gotuje i pewnie gdyby nie moja obecność już znalazłby się u Maćka w domu. Nie wiem dlaczego, ale mimo krzywdy jaką mi wyrządził, nie chciałam, aby cokolwiek mu się stało. Za mocno go kochałam.
- Jak on tak mógł? To nie dorzeczne.
-Muszę się z tym pogodzić, choć to nie będzie łatwe.
- Nie powinienem pozwolić mu tu zostać całą noc. Gdybym tylko wiedział o tym wcześniej.
-Nie obwiniaj się.
- No jak nie? On ci zrobił taką krzywdę, a ja z nim normalnie rozmawiałem. NIGDY SOBIE TEGO NIE WYBACZĘ.
- Kamil przestań.
-No ale..
- To nie twoja wina. Nie wiedziałeś o tym.
- A właśnie, że moja, powinienem się domyślić, przecież bez powodu byś go znienawidziła.
-Nie kłóć się ze mną! I tak wiem lepiej. Swoją drogą ja go nie znienawidziłam, ja nadal go kocham, ale w moim sercu powstała ogromna rana po jego słowach – mówiąc to nie wiedziałam jaką minę mam przyodziać. Rozum podpowiadał uśmiechnij się, niech zobaczy że nie jest tak źle, a serce z kolei co innego, nie kryj uczuć, pozwól im się wydostać.
Mimo to, że wcale nie było mi za wesoło uśmiechnęłam się, a Kamil odwzajemnił go. Ten widok znacznie bardziej mi odpowiadał.
__________________________________________________________________________
Ten rozdział jakiś taki długi wyszedł. Lol aż sama się zdziwiłam xd
Dzisiaj 3-gimnazjaliści pisali część matematyczno-przyrodniczą ponoć nie była, aż taka straszna. ;*
Powodzenia jutro z językami ;d 
Next prawdopodobnie w okolicach piątku lub soboty. KOMENTUJCIE <3

wtorek, 23 kwietnia 2013


Rozdział 8 

Po przebudzeniu tak jak zawsze sięgnęłam na stolik, gdzie leżał mój telefon, aby sprawdzić godzinę.
- Jezu !!!!!! - wydarłam się na cały głos. Była godzina 11:35, a przecież o 12:05 miały rozpocząć się kwalifikacje. Byłam wściekła .Dlaczego Maciek nie zadzwonił i mnie nie obudził. Czyżby nie chciał żebym tam była ??? Ostatnim razem jak zaspałam to przybiegł do mnie do domu i nawet pomógł mi się ubrać, a teraz?? Byłam zdezorientowana . Ale trzeba było się ocknąć.
- Mamo!! Dlaczego mnie nie obudziłaś. ??
- Słońce tak słodko spałaś, nie miałam sumienia.
- Mamo !!!!!
Od tej pory będę wiedziała że w tych sprawach na mamie nie mogę polegać . Popędziłam do łazienki, ogarnęłam się i o godzinie 11:55 byłam gotowa.
- Mamo podrzucisz mnie ?
- Jasne wsiadaj do samochodu, ja zaraz przyjdę.
- Tylko szybko...
Na rozpoczęcie kwalifikacji nie miałam co liczyć, ale na skoku Maćka musiałam być. Nie ważne za jaką cenę po prostu musiałam.
Po niespełna 20 minutach byłyśmy na miejscu. Na szczęście zdążyłam. Dzięki przyszywanemu "tacie" miałam wyrobioną przepustkę, także nie musiałam długo czekać. Czułam się dziwnie. Inaczej niż zawsze. W moim sercu byłą jakaś pustka po wczorajszej rozmowie z Kotem, ale odłóżmy to na bok. Po kwalifikacjach miałam sporo czasu na rozmyślania o tym, a teraz muszę się skupić, bo na belce startowej pojawił się Maciek.
Niestety miśkowi nie poszło najlepiej. Skok był krótki, ale uratowały go punkty dodane za dość silny wiatr wiejący z tyłu skoczni i noty, które miał wysokie za swój nienaganny styl. Zawsze miał piękny telemark, choć w locie nie koniecznie było najlepiej. Na szczęście dzisiaj wszystko było w porządku, no oczywiście oprócz odległości, ale on twierdził, że jak założy swój konkursowy kombinezon, będzie lepiej. Po rozdaniu autografów skierował się w stronę centrum, a ja poszłam za nim. Przed wejściem do ośrodka chwyciłam go za ramię, a on obrócił się.
-Maciek chyba musimy porozmawiać.
- Nie sądzę, nie mam czasu, muszę iść do chłopaków.
- Maciek – mówiąc to chwyciłam go za rękę.
- O co ci chodzi? - odpowiedział.
- Zrobiłam coś nie tak?
- Nie.
- Powiedz co się stało, bo nie mam pojęcia – naprawdę nie wiedziałam o co może mu chodzić, bo stać na pewno się coś stało. Był taki chłodny i oschły wobec mnie . To nie był Maciek, którego znałam.
- Nic się nie stało, naprawdę nie mam czasu.
- Ale ja widzę, że jednak jest coś na rzeczy.
-Dobrze. Spotkajmy się tutaj o 16:00. Cześć.
-Paa – chciałam dać mu buziaka, tak jak zawsze to robiłam na pożegnanie, ale on obrócił się i wszedł do środka. Wtedy po raz kolejny ukuło mnie coś w sercu. Byłam pewna, że coś między nami się zepsuło, byłam pewna w 100% .
Wiedziałam, że nasze spotkanie nie będzie dotyczyło miłego tematu. Widziałam po nim, że coś go trapi, tylko pytanie co ?.
Po powrocie z kwalifikacji krzątałam się po domu. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Chciałam mieć tą rozmowę za sobą. Chodziłam z pokoju do pokoju. Usiadłam na kanapie, włączyłam telewizor, za chwilę już byłam u siebie w pokoju.
-Czy ty zwariowałaś?
- Co ?
- Chodzisz po domu jak opętana. Przed chwilą byłaś na dole, a teraz jesteś już u siebie. Czy coś się stało?
Tak stało się, tylko nie wiem co. Przede wszystkim boli mnie serce po słowach Maćka. Jest mi smutno, chce mi się płakać, ale nie mam komu. Chciałam jej to wszystko powiedzieć , ale nie mogłam. Gdybym powiedziała jej to , nie miałabym życia w domu. Cały czas by mnie pocieszała.
Nie chciałam tego. Wystarczy mi to, że sama się zadręczam moimi myślami. Nie wytrzymałabym gdyby mama mnie jeszcze zadręczała swoimi pytaniami.
-Nie mamo, wszystko jest w porządku.
- Ale na pewno?
- Tak. Wszystko jest ok.
-Skoro tak mówisz – zauważyłam, że na jej twarzy pojawiła się taka mina, która mówiła za siebie.
„Ale na pewno? Nic nie chcesz mi powiedzieć? Powiedz ja wysłucham. Błagam. Nie wytrzymam dłużej. Zwariuję. Proszeeeeeeeee”
- Dzięki za troskę.
-W końcu jesteś moją córką. Jakby co ja jestem na dole.
-Ok.
Widziałam, że chętnie by posłuchała mnie, ale ja na serio nie jestem wstanie spokojnie o tym myśleć, a co dopiero rozmawiać. Jeszcze nie ten czas. Może kiedyś jej o tym opowiem. Zobaczymy.
Gdzieś koło 15:30 wyszłam z domu. Szłam powoli z głową zwieszoną w dół. Coś w środku mówiło mi, żebym tam nie szła, że może stać się coś co nie powinno się wydarzyć, ale z drugiej strony pójdę tam dowiem się o co chodzi. Może rozwiążę ten problem i wszystko będzie tak jak dawniej, ale jeśli tego nie da się zmienić? Nie da się wytłumaczyć ?
- Coś się stało?- ktoś mnie zapytał. Był to nie kto inny jak Bartek.
- Nie wiem.
-O co chodzi ?
- Maciek się jakoś dziwnie zachowuje – nie wiem dlaczego, ale bez żadnego zastanowienia tak naturalnie mu odpowiedziałam. On spytał, a ja od razu odpowiedziałam.
- To znaczy?
- Mam wrażenie, że cos się między nami popsuło. Traktuje mnie tak oschle, chłodno- to było takie spontaniczne. Może nie powinnam mu tego mówić. Co go to może obchodzić ?
-Oooo... - na jego twarzy pojawiło się zdziwenie.
- Właśnie idę z nim na spotkanie. Lepiej będzie jak się tutaj rozstaniemy, wolałabym, żeby nas nie widział razem – powiedziałam to , choć głęboko w sercu chciałam żeby ze mną został.
- Spoko- powiedział, przytulając mnie na pożegnanie.
-No to cześć .
-No hej.
Do centrum zostało mi jakieś 100 metrów. Już bałam się tej rozmowy. W głowie miałam miliony scenariuszy jak mogło się ono potoczyć, ale takiego nie było.
- Maciek ?
- Cześć .
Podeszłam do niego i chciałam go mocno przytulić, ale tego nie zrobiłam. Zauważyłam, że jak zrobiłam krok do przodu , on natychmiast zrobił dwa do tyłu. Było to dla mnie bardzo dziwne.
-Powiesz mi w końcu co jest ?
- Nie wiem jak ci to powiedzieć.
-Mów.
-Ja i ty...
- Co ja i ty ?
- To nie ma sensu.
- Cooooo ????? O czym ty mówisz do cholery ???
____________________________________________________________________________
Proszę komentujcie !! ;* dzięki wam wiem co poprawić ;)
Następny może jutro, ale nie obiecuję nic. <3
A i jak wam poszły testy hmmm ? ;d

poniedziałek, 22 kwietnia 2013


Rozdział 7 

Po zarobieniu zakupów Bartek wziął mnie na barana.
-Daj spokój, nie chcę cię obciążać!
-Niee, ja ci to zrobiłem, dlatego jak zaniesiesz zakupy do domu to od razu idziemy do lekarza, a właściwie ja ide, a ciebie niosę. Hahahah
- Oszalałeś, jeszcze Maciek nas zobaczy!
- Jaki Maciek ? - no tak przecież o nim nie wiedział, znaliśmy się dopiero jakieś 2 godziny.
- Mój chłopak.... - poczułam jak przechodzą przez jego ciało dreszcze.
- Jeśli ci pomogę, to od razu będzie znaczyło, że jest coś między nami. Przecież to będzie zwykła przyjacielska pomoc – zależało mu na tym, więc się zgodziłam.
- No ok.
Zauważyłam że na jego twarzy pojawił się dość duży banan.
Szliśmy tak i szliśmy .
- To gdzie teraz? - w pewnym momencie odezwał się.
- Co ? Co? - tak mi było wygodnie na jego plecach że powoli zasypiałam.
- Oj, widzę, że ci tam wygodnie. Obudziłem cię?
- Nie, nie. A o co pytałeś?
- Hahhaha. Gdzie teraz ?
- Aaaa. Mieszkam tam za tym domem – powiedziałam wskazując na moje mieszkanie.
- Oooo już nie daleko.
-Jesteśmy na miejscu. Co ty robisz? - zapytał.
Byłam zdziwiona tym pytanie. Chyba normalne,że do domu mnie nie zaniesie.
- Nawet nie próbuj schodzić. Zanoszę cię do domu, zostawiamy zakupy i idziemy do lekarza.
-Ale...
- Nawet nie ma mowy.
***
Całej tej sytuacji ze swojego okna przyglądał się Maciek.
***
Lekarz powiedział, że niestety to jednak skręcenie. I jak ja teraz pójdę z Maćkiem na zawody, czy na trening ? Przecież się załamie nie widząc go całe dnie.
- O czym tak myślisz ? - spytał Bartek.
- O wszystkim.
- Czyli??
- No np. jak teraz pójdę z Maćkiem na trening, czy zawody ??
- Aaaa
Bartek był dla mnie kolegą, mimo to że znałam go zaledwie nie cały dzień. Miałam nadzieję, że i ja będę dla niego tylko koleżanką. Jednak się myliłam. Nie dawał za wygraną.
- Nie musisz ja chętnie z tobą posiedzę w domu.
- Bartek wydaje mi się, że źle odbierasz moje sygnały.
- Hmm?
- Chodzi o to, że dla mnie jesteś tylko i wyłącznie przyjacielem . Kocham Maćka i tylko jego.
- Spokojnie. Ja też mam dziewczynę.
Zrobiłam się czerwona jak burak. Jak mogłam pomyśleć, że on coś do mnie?
- Ale się wygłupiłam.
- Nie czemu może to ja dawałem złe znaki .
- Możemy o tym zapomnieć ?
- No ba.
- Dzięki.
-Dobra to teraz gdzie idziemy ??
- Mógłbyś mnie odprowadzić do domu?
- Ależ oczywiście moja pani. Hahahaha
I zaczęliśmy się śmiać.

Bartek odstawił mnie na miejsce. Zapytałam go czy nie chciałby wejść na herbatę, ale on powiedział że dziękuje ale musi wracać do domu .
Od razu po powrocie zadzwoniłam do Maćka.
- Heej. Wpadniesz do mnie?
- Cześć. Jest już późno, a muszę się wyspać. Jutro są przecież kwalifikacje, więc nie.
Wtedy spojrzałam na zegarek była już 22:30. Przez Bartka straciłam poczucie czasu.
- Szkoda... a może jutro wieczorkiem ?
- Nie sądzę .
- Coś się stało ?
- Niby czemu?
-Tak jakoś dziwnie ze mną rozmawiasz.
-Nie jestem po prostu zmęczony.
- A to ci nie przeszkadzam. Śpij dobrze kochanie. Całuski.
- Pa
Zauważyłam że Maciek nie rozmawiał ze mną tak jak zawsze. Był jakiś taki oschły. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Wzięłam szybko prysznic i przebrałam się w piżamę. Położyłam się do łóżka i zmęczona całym dniem natychmiast zasnęłam.
_____________________________________________________________________________
Dawno mnie nie było, myślałam , że nikt tego w ogóle nie czyta ^^ 
Jeśli już tu jesteście zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza <3
Nasi ukochani 3-gimnazjaliści piszą przez kolejne trzy dni testy - życzę Wam powodzenia ! ;*
Następny rozdział prawdopodobnie jutro ;d

niedziela, 14 kwietnia 2013


Rozdział 6 

Po powrocie do domu poszłam do łazienki i wzięłam dłuuuugą kąpiel. Miałam już dość tak szybkiego tępa jakie nabrało moje życie. Dziś tu, jutro tam. Chcę jutro po prostu zostać w domu.
Cały dzień się wylegiwać w łóżku. Bez nikogo, no nie licząc Maćka.
Po wyjściu z wanny przebrałam się w piżamę i położyłam do łóżka, nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Rano o godzinie 10 dostałam sms :
-Czekam na dole. Wstawaj. Maciek.
O nie ja dzisiaj nigdzie nie idę, tak jak mówiłam zostaję w domu.
-Maciek ja nie mam na nic ochoty. - odpisałam.
-Ok.
Ok i tyle. Nic nie napisze, nie zapyta się dlaczego? Wiem przecież, że to ja napisałam, że nie mam ochoty, ale czemu on nie chciał znać tego powodu?
Nagle coś zaczęło pukać w okno. Podeszłam i zobaczyłam nikogo innego tylko Maćka.
- Co ty tu robisz? -spytałam.
- Nie masz ochoty wyjść to przyszedłem do ciebie. Co nie cieszysz się?
- Cieszę, ale nie mogłeś wejść jak normalny człowiek – drzwiami?
-Chyba zauważyłaś, że nie jestem normalny...hahahah... A tak na serio to stwierdziłem, że tak będzie oryginalniej.
-Taaa oryginalniej...
- No to co robimy ?
-Myślałam, że poleżę cały dzień w łóżku, bo jestem już zmęczona późnymi powrotami do domu.
- Ok.
- Ale co ok?
- Zostaję razem z tobą.
- Nie daj spokój. Nie możesz , masz dzisiaj trening.
-Nic się nie stanie jak opuszczę tam jeden czy dwa.
- Ależ stanie się. Nie chcę nawet o tym słyszeć.
-No dobra.
Uwielbiałam jak się złościł i wiedział, że i tak nic nie wskóra.
- No to idę.
-Odprowadzę cię – i zeszłam razem z nim na dół.
-Paa
-Paa – odpowiedziałam.
-Mamo ja będę dzisiaj prawdopodobnie cały dzień w domu, jakbyś coś chciała to jestem u siebie.
- Ok.
I wróciłam na górę. W nowym domu o tyle było lepiej, że miałam w pokoju telewizor i nie musiałam siedzieć salonie.
Leżałam i skakałam po kanałach. W telewizji nie było nic ciekawego.
Nagle z rozmyślań wyrwało mnie wołanie mamy:
-Tosia chodź tutaj.
-Już, chwila.
- Co mamo?
-Mam prośbę czy mogłabyś skoczyć do sklepu ?
-Spoko, a co mam kupić?
-Kup … yyy napiszę ci na kartce.
- Ok. Tylko pójdę się ubrać.
Mama zaczęła szukać kartki i długopisu, a ja pobiegłam się szybko ubrać, bo im szybciej pójdę tym szybciej wrócę, tym szybciej położę się z powrotem w łóżku.
Mama dała mi kartkę i pospiesznie ruszyłam w stronę sklepu. Dzisiejszej nocy napadało sporo śniegu. Już powoli się do tego przyzwyczajałam.
Idę i idę, a tu nagle BUM!!! Jakiś chłopak wbiegł prosto na mnie. Upadłam na ziemię. Zaczęłam się podnosić, ale nic z tego chyba skręciłam sobie kostkę. Kurcze!!
-Ja..ja... przepraszam....nie chciałem.... - zaczął mnie przepraszać.
-Nic się nie stało. Tylko miło by było gdybyś pomógł mi wstać.
-Oczywiście już.
Chwycił mnie pod pachami i podniósł do góry, swoją drogą to musiał być bardzo silny, bo zrobił to bez żadnego problemu, a ja nie jestem znowu wcale taka chuda.
-Stoisz?
-Chyba tak – puścił mnie i kolejne BAM! Znowu upadłam na ziemię.
- Raczej nie dasz rady dojść do domu o własnych siłach.
- Raczej nie pomóż mi wejść do sklepu, zrobię zakupy i zadzwonię po mamę. Dam sobie już radę . Dzięki.
-O nie. Nie ma mowy, to przeze mnie prawdopodobnie skręciłaś kostkę. Teraz moim obowiązkiem jest ci pomóc.
-No dobrze, jak chcesz, ale najpierw powiedz mi jak mam się do ciebie zwracać mój sługo – i zaczęłam się śmiać, a on razem ze mną. Nie mogę ukrywać, że miał naprawdę śliczny uśmiech.
- Mów mi Bartek.
- O jak ładnie. Ja jestem Tosia.
- O jak ślicznie...hahahah...
-No dobra mój nowy sługo pomóż mi się dostać do sklepu.
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, pani – oboje wybuchliśmy śmiechem.

piątek, 12 kwietnia 2013


Rozdział 5

Po południu poszliśmy na trening. Weszliśmy do Poznałam wtedy kolegów Maćka. Przedstawiał mi ich po kolei .
-To Krzysiek.
-Hejj. Mów mi Titus.
-Oki.
-To Dawid
-Siemma – rzucił szybko bo widać było że Maciek mu przeszkadza – grał na konsoli, a razem z nim Piotrek więc też się nie popisał.
- Tamten to Piotrek.
-No to ja.
- A ten tutaj to... - nie zdążył skończyć, bo mu przerwał.
-Jestem Kamil – jako jedyny wstał z krzesła, podszedł i ucałował moją dłoń. Od razu wiedziałam, że będzie z niego wspaniały przyjaciel.
- Cześć – odpowiedziałam nieśmiale.
- Ej ej nie zapędzaj się za daleko.
- Spokojnie Maciuś, chyba pamiętasz , że mam żonę. Ojj widzę, że nowa koleżanka ostro namieszała ci w twojej główce.
Uśmiechnęłam się na te słowa.
-Wcale nie jestem zazdrosny.!
-Ja nic takiego nie powiedziałem to ty to wywnioskowałeś.
Maciek zauważył że sam się wkopał, więc dalej nie brnął już w ten temat.
Wtem do pomieszczenia wszedł ich trener Łukasz Kruczek.
- Chłopaki czas na trening... Oooo widzę mamy gościa. Cześć jestem Łukasz.
- Dzień dobry.
-Nie mów tak do mnie. Po prostu cześć. Nie chcę się czuć przy was staro, a i mów mi Łukasz. Ok ?
- Dobrze. Proszę p.... Yyyyy Łukasz.
-Nooo. Chodźcie.
- Zaraz przyjdę tylko zaprowadzę Tosię pod skocznię. Ok?
-Spoko. - odpowiedział.
Gdy podeszliśmy tam zobaczyłam jakąś nieznaną mi dotąd dziewczyna.
-Hej – rzuciła do nas.
-Cześć – odpowiedział zaraz Maciek.
-Hej – dodałam.
Widać było, że Maciuś ją bardzo dobrze zna.
- Tosia to jest Ewa. Ewa to jest Tosia – przedstawił nas sobie- zostawię was same, bo muszę biec na górę. - mówiąc to dał mi buziaka.
-Ok. - odpowiedziałyśmy.
-Ale ty dzisiaj dużo nowych osób poznałaś. - rzucił chyba bardziej do siebie niż do nas.
Stałyśmy nieruchomo. Po chwili Ewa przerwała niezręczną ciszę.
-Jestem żoną Kamila.
- Tak krótko go znam, bo zaledwie 2 minuty, a już zdążyłam o tobie usłyszeć. Musi cię bardzo kochać .
-Taaak. Z pewnością...
Zobaczyłam jak po policzku spływa jej łza.
- Co się stało? - spytałam.
-Wszystko zepsułam...
-Tzn?
-Powiedziałam mu, że ma zrezygnować ze skoków, bo ja nie mam zamiaru czekać zawsze na niego w domu, a w dodatku jeszcze, że chyba to była pomyłka, że tak szybko się pobraliśmy.
Teraz sobie przypomniałam minę Kamil jak weszłam do pokoju, zanim jeszcze mnie zobaczył. Był jakiś taki nie wyraźny było widać, że myślami na pewno nie jest z chłopakami.
- Na pewno da się wszystko naprawić.
-Nie wiem tego, ale mam nadzieję, że tak.
- Dlatego tu jesteś?
-Tak. Bardzo go kocham i nie chcę tego zepsuć. Jeśli będzie trzeba pojadę za nim na koniec świata.
-Ooooo słodko.
Nic nie odpowiedziała tylko się uśmiechnęła, żeby po chwili zapytać :
- A ty z Maćkiem jesteście parą?
- Chyba taaak.
- Ślicznie razem wyglądacie.
- Dzięki...heh... O spójrz – pokazałam ręką na belkę startową, na której właśnie zasiadał Titus.
- Zaczyna się.
-Taaaa.
Więcej już nie rozmawiałyśmy. Byłam zajęta myśleniem o tym co powiedziła :„Ślicznie razem wyglądacie” , ciekawe jak długo ze sobą wytrzymamy, czy my kochamy się tak jak oni?
Były to pytania, na które w tej chwili nie umiałam odpowiedzieć. Nagle poczułam coś na policzku. Odskoczyłam gwałtownie. Okazało się, że był to mój ukochany Maciek. Nawet nie widziałam jak skacze.
- Widziałaś ? Masakra, jutro będzie lepiej.
- Na pewno – wcale nie miałam zamiaru się przyznać, że tego nie widziłam.
Wtedy do Ewy podszedł Kamil.
- Co ty tu robisz?
- Kamil przepraszam cię za to co powiedziałam. Wcale tego nie chciałam. Mówiłam to pod wpływem emocjii. Wybaczysz mi??
- Ciii już nic nie mów . Rozumiem, że to dla ciebie jest trudne. Damy sobie radę – mówiąc to pocałował ją.
Kamil skakał ostatni, więc zaproponował abyśmy wracali już do centrum. Wszyscy się zgodzili.
W centrum nie spędziliśmy dużo czasu, moje kochanie szybko się przebrało i zaczęliśmy się zbierać do domu.

Rozdział 4

Krzysiek zaprowadził mnie pod skocznię i powiedział :
-Tutaj będziesz miała bardzo dobry widok na nas. Jak ktoś już skoczy to przyjdzie do ciebie, ok?
-Okej.
-To do zobaczenia .
-Paa...
I to było najgorsze co mógł zrobić Krzysiu, zostawił mnie samą. A dlaczego to było najgorsze? Bo właśnie w tym momencie podszedł do mnie Maciek.
-Hej.
-Cześć – powiedziałam oschle.
-Mam wrażenie, że mnie unikasz. Coś zrobiłem źle ?
-Niee...
-Jednak wydaje mi się, że tak.
-To moja wina, wcale nie powinnam sobie tego tak wyobrażać, przecież ty możesz wcale nie czuć tego co ja. Może ty mnie nawet nie lubisz.
- O co ci chodzi ??
-Daj spokój. Nie udawaj, że nie wiesz.
-Nie udaję. Na serio nie wiem.
-Widziałam wczoraj twoją dziewczynę !
-Moją...że..jak...ja nie mam dziewczyny...
-Taaa...
I wtedy to się stało! Maciek złapał mnie za ręce i przyciągnął do siebie.... To było cudowne, miałam zamknięte oczy i tylko czułam jak jego usta raz co raz muskają moje...
-Teraz mi wierzysz ?...
-Nie przestawaj...-teraz to ja wspięłam się na palce i pocałowałam go.
-Ale..ale....
-Ci... - i znowu dostałam soczystego całusa.
-A tak w ogóle to czemu ty nie skaczesz ?
-Zerwałem się z treningu specjalnie dla ciebie. Wiedziałem, że musimy sobie coś wyjaśnić.
-Ja już wszystko wiem. A teraz zmykaj na górę.
-Już nie ma sensu. Zostaję z tobą.- chwycił mnie w pasie i mocno do siebie przytulił.
-Jak chcesz.
Pierwszy skakał Kuba. Szczerze nawet nie wiem ile skoczył, bo byłam za mocno zapatrzona w Maćka. Słyszałam jak tylko krzyczał do niego:
-Świetnie Kuba oby tak dalej.- wnioskując z tych słów musiało mu pójść dość dobrze.
Potem już nie zwracałam uwagi kto skacze.
Po zakończeniu treningu wszyscy udaliśmy się do swoich domów, z wyjątkiem mnie ja poszłam do Kotów.
Dzisiaj nie siedzieliśmy już w salonie. Maciuś zaprosił mnie do siebie do pokoju.
JA BYŁAM W JEGO POKOJU !!!
-Usiądź sobie wygodnie, a ja zrobię ci coś do jedzenia, bo na pewno jesteś bardzo głodna.
-Troszkę...
-Hahahahah – ależ on ma cudowny śmiech.
Usiadłam sobie na jego łóżku. Pościel tak słodko nim pachniała...
Po 10 minutach Maciuś wrócił.
-Proszę – mówiąc podał mi talerzyk z kanapkami z moim ulubionym truskawkowym dżemem .
-Skąd wiedziałeś?
-Ale co?
-Że truskawkowy to mój ulubiony.
-Intuicja..hahahah...
-Kocham Cię...
-Oooo jak miło....hahhaha...Ja ciebie też Kocham słońce ty moje.
I w tym momencie dostałam całuska w policzek.
Po zjedzeniu kanapek, wygodnie położyłam się na łóżku. Nagle Maciek wstał z krzesła i położył się obok mnie. Na początku nie wiedziałam co mam zrobić, ale kiedy zdjął koszulę, wtedy to już całkiem odpłynęłam. Wtuliłam się mocno w jego nagi tors i tylko czułam jak się uśmiecha .

Obudziłam się o godzinie yyyy....., chyba było gdzieś koło 9. To nie było istotne. Najważniejsze było to, że Maciek leżał nadal obok mnie. Wyglądał tak słodko kiedy spał.
-Co się tak na mnie patrzysz ? Mam coś na twarzy? - nagle z zamyślenia wyrwał mnie jego głos.
-Nie po prostu …... - w tym momencie dałam mu całusa.
-Yyyy a to za co ?
-O tak sobie. A co nie mogę ?
-Oj możesz możesz i oby tak częściej. - odwzajemnił mi tym samym.
- Maciekkkk.......
-Co?
-Musimy wstawać.
-Ale dlaczego ?
-Jak to dlaczego. Nie wróciłam na noc do domu. Nie wygląda to dziwnie?
-Fakt to jest trochę dziwne, ale proszę przytul się jeszcze na chwilę do mnie. Proszę.....- nie umiałam mu odmówić, był taki mraśny i pociągający kiedy wypowiadał te słowa.
-No dobrze.
-Kocham Cię.
-Ja ciebie też.
Leżeliśmy tak jeszcze chyba z 2 godziny .
-Tosia ?
- Co ?
-Za co tak właściwie to ty mnie kochasz?
-Jak za co głuptasie?
-No za co?
-Za twój cudowny uśmiech, za twój charakter, za twoją osobowość, za twój wygląd...długo o by tu jeszcze wymieniać. A ty za co mnie kochasz?
-Za całą ciebie, a przede wszystkim za to, że jesteś.
-Oooo jak miło.
-No dobra wstajemy, bo twoja mama będzie zła.
-Oki.
Wstaliśmy.
-Ja idę dół , jak będziesz gotowa to przyjdź.
-Yhyy
Poszłam do łazienki się ogarnąć. Kiedy zobaczyłam jak ja wyglądam wystraszyłam się sama siebie. Wyglądałam jak jakiś upiór. U Maćka w łazience nie było żadnej szczotki (każdy z Kotów miał osobną łazienkę), więc stwierdziłam, że znajdę ją zapewne u jego mamy . Po co miałam pukać skoro byliśmy z Maćkiem sami w domu, a on mówił, że idzie na dół. I to był mój błąd.
Kiedy otworzyłam drzwi natychmiast zrobiłam się czerwona jak burak. Maciek stał tam.....nnnn...naaa...naaaagggiii... stał tam jak go pan Bóg stworzył... ojjojoj to się porobiło . Jak ja mu się teraz wytłumaczę, co ja mu powiem?
-Upppssss przepraszam-powiedziałam zawstydzona, zamykając od razu drzwi.
-Eeeee....
Już chciałam uciec do domu, ale on wtedy krzyknął do mnie:
- Tosia zaczekaj!
-Taakk ?
- O co chodzi?
-Tyyy stałeś... tam.....no … ten...
-Nagi?
-No.... nie wstydzisz się ?
- Nie a czego? Pewnie prędzej czy później i tak by się to stało.
-Yyyy
Podszedł do mnie. Objął mnie i tak rozkosznie pocałował. Czułam jak jego usta muskały moje.
-Idź się ubierz.Chyba nie masz zamiaru iść tak ze mną?
-Nie.
-???
-Ja nie idę się ubierać , ty idziesz ze mną.
-Ale..
Nic to nie pomogło, chwycił mnie za rękę i wciągnął za sobą do łazienki.
-Nie wstydź się mnie.
-Ale...
-Ciągle tylko, ale . Nie znasz innego słowa?
-Kociak nie zaczynaj.
Dostałam wtedy soczystego całusa, którego z chęcią odwzajemniłam.
Kiedy Maciek już się ubrał,poszliśmy do mnie do domu, oczywiście nie obyło się bez takich pytań jak : Jesteście parą? Kochacie się ? Czemu nie wróciłaś do domu na noc?
Maciek cały czas się śmiał, gdyby tylko w drzwiach nie złapał mojej ręki mama by się o niczym nie dowiedziała.
Po przesłuchaniu poszliśmy do mnie do pokoju.
-Maciek przepraszam cię za te głupie pytania.
-Nie musisz, to było całkiem zabawne. Na przeprosiny chcę buziaka.
-Jeszcze raz przepraszam – i ucałowałam go.
-Dzisiaj idziemy na skocznię – w pewnej chwili powiedział Maciek.
-Masz rację, nie możesz przeze mnie opuszczać treningów.
-Ja nie opuszczam ich przez ciebie tylko dla ciebie. Robię to,bo tak chcę, a nie ty mi karzesz.
-Dobrze...
-Idę się wykąpać .
-Okej.
Weszłam do łazienki, a zaraz za mną wszedł Maciek.
-Co ty robisz?
-Idę się wykąpać.
-No dobra, to ja poczekam.
-Nie ja idę razem z tobą się wykąpać.
-Oszalałeś?
-Nie przez ciebie nie wykąpałem się w domu , chyba należy mi się jakaś rekompensata ?
-Jesteś stuknięty.
-Wiem.
W końcu wszedł razem ze mną . Zaczął rozpinać mi guziki.
-Maciekkk...
- Co pomagam ci tylko.
-No dobra, skoro się tak bawimy.
Zaczęłam ściągać mu bluzkę,potem spodnie. Oboje zatrzymaliśmy się w momencie, gdy byliśmy w samej bieliźnie.
- Wstydzisz się mnie- zapytał.
-Już nie.
Wtedy dorwał się do mojego zapięcia w staniku i reszty.
Kąpaliśmy się nadzwyczaj długo, chyba z jakąś godzinę.
-Kocham Cię - szepnęłam mu na ucho.
-Ja ciebie też.



Rozdział 3

 Około godziny 22:00 stwierdziłam :
-Muszę wracać do domu.
-Nie jeszcze nie. Zostań jeszcze trochę. Jutro jest sobota-powiedział jeszcze mocniej wtulając mnie w siebie.
-No dobrze, ale chwilkę.
Po godzinie mimo kolejnych sprzeciwów Maćka zeszłam na dół i zaczęłam zakładać buty. Kiedy wyszłam na dwór, okazało się że już nie jest chłodno tylko bardzo zimno.
-Tosia poczekaj – Maciek chwycił mnie za rękę zakładają na mnie swoją kurtkę.
-Hmmm
-Jest zimno zmarzniesz.
Uśmiechnęłam się do niego, a on to odwzajemnił.
-Dziękuję za troskę...
-Proszę hahah …
Odprowadził mnie pod same drzwi.
-Jutro z rana wpadnę po kurtkę, dobrze ?
- Okej. Paaa - odpowiedziałam i otworzyłam drzwi do domu.
-Paaa. Do zobaczeni jutro...
W tym momencie zniknęłam za drzwiami. Od razu pobiegłam do siebie do pokoju stanąć w oknie.
Wiedziałam, że Maciek zaraz się tam pewnie pojawi. Niestety zamiast Maćka zobaczyłam jakąś śliczną blondynkę, której Maciek pokazywał żeby usiadła na łóżku... Nie chciałam już dłużej tego oglądać . Poszłam do łazienki wziąć długą kąpiel.
Niestety nic to nie poskutkowało cały czas myślałam o nim, co ta blondi mogła tam robić , czy to jego dziewczyna, koleżanka, czy kto? Może jego siostra? Nieee, co siostra miałaby robić w jego pokoju, pewnie poszłaby do swojego.
Tej nocy nie zmrużyłam oka. Rano wstałam kompletnie nie wyspana. Ogarnęłam się, ubrałam i stwierdziłam, że sama zaniosę Maćkowi jego kurtkę.
Drzwi otworzył mi Kuba :
-Ooo Hej co ty tu tak wcześnie robisz ?
-Przyszłam oddać Maćkowi kurtkę. Przekażesz mu ją ? - powiedziałam podając mu ją .
-Cześć, ooo moja kurtka dzięki, z tego co pamiętam sam miałem po nią wpaść... -w drzwiach stanął nie kto inny jak Maciek.
-Stwierdziłam , że pewnie masz ciekawsze rzeczy do robieni niż iść po kurtkę, którą z przymusu mi pożyczyłeś.
-Co? Z jakiego przymusu ? Ja chciałem ci ją pożyczyć .
-Dobra, nie ważne cześć.
-Cześć...-powiedział, choć widać było po nim,że nie wie o co chodzi.
-Tosia poczekaj -krzyknął Kuba.
-Tak ?
-Chciałem cię dzisiaj zabrać na skocznie..
-Gdzie ?
-Na skocznie.
-To ty jesteś skoczkiem narciarskim?
-No tak jestem Kuba Kot i Maciek też skacze, a nasz tata komentuje skoki hhahaha.... wszyscy w tym siedzimy.
Ooooo z tego wszystkiego nie zorientowałam się, że wcześniej nie wiedziałam jak mają na nazwisko. Coś słyszałam o nich, ale więcej o Maćku niż o Kubie. I znowu on Maciek.
- Nie wspominałeś wcześniej.
-A no nie było okazji.
-Chciałem cię tam zabrać żeby pokazać ci jak skaczę hahahaha.... ale też chcę żebyś poznała resztę naszej ekipy.
-Dobrze. Z chęcią ich poznam. To o której pod twoim domem?
-Może o 15 ?
-Zgoda. To do zobaczenia.
-Do później...

Gdy weszłam do domu zwróciłam się w stronę schodów, ale niestety pojawiła się pewna przeszkoda, a dokładniej mówiąc MOJA MAMA!
-Nic jeszcze dzisiaj nie jadłaś.
-Mamo, nie jestem głodna.
-Nic mnie to nie obchodzi. Musisz coś zjeść, bo niedługo będę miała patyczaka zamiast córki...
-No dobrze zjem bułkę z dżemem . Może być?
-Od razu lepiej.
Po wmuszonym śniadaniu poszłam w końcu na górę. Z nudów zaczęłam sprzątać, układać książki alfabetycznie. Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Przecież ja nigdy nie robiłam takich rzeczy, owszem sprzątałam od czasu do czasu, ale żeby książki układać alfabetycznie ? To już nie jestem ja.
To wszystko wina Maćka, to on ma na mnie taki wpływ.
Najgorsze było to, że byli oni skoczkami, przecież ja tego nie nienawidzę. Czy jest możliwość, żeby to zmienić? I cz właśnie oni to zrobią? Sprawią,że je polubię? Nie mam pojęcia jak to będzie, czy dam radę to zaakceptować , czy wytrzymam wiedząc, że ON tam jest ? W głowie mam całkowity mętlik w sumie to już niczego nie byłam pewna na 100 %.
Taka byłam zamyślona, że kompletnie straciłam poczucie czasu. Zerknęłam na zegarek, a tutaj wpół do 3. O masakra! Zerwałam się szybko z łóżka. Przebrałam się w czyste jeansy, bo te, w których byłam rano zachlapałam sokiem jabłkowym, założyłam buty, grubą kurtę i wyszłam z domu...
Kuba już czekał na mnie przy swoim samochodzie.
-Hej.
-Cześć-odpowiedział .
-Coś się stało?-spytałam, widząc że ma smutną minę.
-Nic, nie ważne, wsiadaj.
-Kubaa....
I wtedy zauważyłam, że po policzku spłynęła mu łza. Szybko podbiegłam do niego i go przytuliłam. Wtulił się we mnie jak małe dziecko.
-Co się stało?
-Pati...ona...ona...zerwała ze mną...-ledwo to z siebie wydusił.
-Wiesz co, mam lepszy pomysł odpuśćmy sobie dzisiaj tą skocznie, co ?
-Nie nie ma mowy!-zerwał się od razu.
-Ale...przecież....
-Nie i koniec, wole się dobrze bawić tam, niż zostać tu i cały czas myśleć o niej.
-Jak wolisz.
-Wchodź i jedziemy.
-Okej..
Przez całą drogę na skocznię nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. On pewnie myślał o tej całej Pati, a ja myślałam co zrobię jak spotkam Maćka, jak się wykręcę od rozmowy z nim na temat tego co się stało rano...
Na miejscu czekał już na nas komitet powitalny. Z nich wszystkich znałam tylko Kota. Na szczęście był obrócony do nas plecami, więc nie widział, że się na niego gapię.
-To jest Tosia, a to jest Krzysiek,Piotrek,Kamil i Dawid.
-Cześć wszystkim.
-Hej-odpowiedzieli mi chórem.
Większość poszła swoimi drogami, a ze mną został Krzysiek, bo Kuba musiał iść coś załatwić.
-Jak ci się podoba w Zakopanem?? Fajnie tu co ??
-Tak, ale...
-Aha, rozumiem nie masz nastroju do gadania. Spoko ja wszystko rozumiem...
Uśmiechnęłam się tylko do niego. Dobrze było wiedzieć, że ma się więcej niż jedną bratnią duszę wśród skoczków narciarskich. Swoją drogą coraz bardziej zaczynałam lubić ten sport.