niedziela, 14 kwietnia 2013


Rozdział 6 

Po powrocie do domu poszłam do łazienki i wzięłam dłuuuugą kąpiel. Miałam już dość tak szybkiego tępa jakie nabrało moje życie. Dziś tu, jutro tam. Chcę jutro po prostu zostać w domu.
Cały dzień się wylegiwać w łóżku. Bez nikogo, no nie licząc Maćka.
Po wyjściu z wanny przebrałam się w piżamę i położyłam do łóżka, nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Rano o godzinie 10 dostałam sms :
-Czekam na dole. Wstawaj. Maciek.
O nie ja dzisiaj nigdzie nie idę, tak jak mówiłam zostaję w domu.
-Maciek ja nie mam na nic ochoty. - odpisałam.
-Ok.
Ok i tyle. Nic nie napisze, nie zapyta się dlaczego? Wiem przecież, że to ja napisałam, że nie mam ochoty, ale czemu on nie chciał znać tego powodu?
Nagle coś zaczęło pukać w okno. Podeszłam i zobaczyłam nikogo innego tylko Maćka.
- Co ty tu robisz? -spytałam.
- Nie masz ochoty wyjść to przyszedłem do ciebie. Co nie cieszysz się?
- Cieszę, ale nie mogłeś wejść jak normalny człowiek – drzwiami?
-Chyba zauważyłaś, że nie jestem normalny...hahahah... A tak na serio to stwierdziłem, że tak będzie oryginalniej.
-Taaa oryginalniej...
- No to co robimy ?
-Myślałam, że poleżę cały dzień w łóżku, bo jestem już zmęczona późnymi powrotami do domu.
- Ok.
- Ale co ok?
- Zostaję razem z tobą.
- Nie daj spokój. Nie możesz , masz dzisiaj trening.
-Nic się nie stanie jak opuszczę tam jeden czy dwa.
- Ależ stanie się. Nie chcę nawet o tym słyszeć.
-No dobra.
Uwielbiałam jak się złościł i wiedział, że i tak nic nie wskóra.
- No to idę.
-Odprowadzę cię – i zeszłam razem z nim na dół.
-Paa
-Paa – odpowiedziałam.
-Mamo ja będę dzisiaj prawdopodobnie cały dzień w domu, jakbyś coś chciała to jestem u siebie.
- Ok.
I wróciłam na górę. W nowym domu o tyle było lepiej, że miałam w pokoju telewizor i nie musiałam siedzieć salonie.
Leżałam i skakałam po kanałach. W telewizji nie było nic ciekawego.
Nagle z rozmyślań wyrwało mnie wołanie mamy:
-Tosia chodź tutaj.
-Już, chwila.
- Co mamo?
-Mam prośbę czy mogłabyś skoczyć do sklepu ?
-Spoko, a co mam kupić?
-Kup … yyy napiszę ci na kartce.
- Ok. Tylko pójdę się ubrać.
Mama zaczęła szukać kartki i długopisu, a ja pobiegłam się szybko ubrać, bo im szybciej pójdę tym szybciej wrócę, tym szybciej położę się z powrotem w łóżku.
Mama dała mi kartkę i pospiesznie ruszyłam w stronę sklepu. Dzisiejszej nocy napadało sporo śniegu. Już powoli się do tego przyzwyczajałam.
Idę i idę, a tu nagle BUM!!! Jakiś chłopak wbiegł prosto na mnie. Upadłam na ziemię. Zaczęłam się podnosić, ale nic z tego chyba skręciłam sobie kostkę. Kurcze!!
-Ja..ja... przepraszam....nie chciałem.... - zaczął mnie przepraszać.
-Nic się nie stało. Tylko miło by było gdybyś pomógł mi wstać.
-Oczywiście już.
Chwycił mnie pod pachami i podniósł do góry, swoją drogą to musiał być bardzo silny, bo zrobił to bez żadnego problemu, a ja nie jestem znowu wcale taka chuda.
-Stoisz?
-Chyba tak – puścił mnie i kolejne BAM! Znowu upadłam na ziemię.
- Raczej nie dasz rady dojść do domu o własnych siłach.
- Raczej nie pomóż mi wejść do sklepu, zrobię zakupy i zadzwonię po mamę. Dam sobie już radę . Dzięki.
-O nie. Nie ma mowy, to przeze mnie prawdopodobnie skręciłaś kostkę. Teraz moim obowiązkiem jest ci pomóc.
-No dobrze, jak chcesz, ale najpierw powiedz mi jak mam się do ciebie zwracać mój sługo – i zaczęłam się śmiać, a on razem ze mną. Nie mogę ukrywać, że miał naprawdę śliczny uśmiech.
- Mów mi Bartek.
- O jak ładnie. Ja jestem Tosia.
- O jak ślicznie...hahahah...
-No dobra mój nowy sługo pomóż mi się dostać do sklepu.
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, pani – oboje wybuchliśmy śmiechem.

7 komentarzy:

Komentujcie to bardzo motywuje ;33